Mógłbym zacząć banalnie i powiedzieć, że Focus RS jest królem sportowych kompaktów. Że to do bólu dopracowany wóz. Że inni producenci powinni chodzić do Forda na lekcje tego jak robi się uniwersalne auto do zabawy. To wszystko prawda – Focus RS to auto, które daje masę frajdy z jazdy.

Długo czekałem na spotkanie z tym wozem, a masa pozytywnych przeczytanych i zasłyszanych opinii tylko podsycała mój apetyt. Efekt jest taki, że moje oczekiwania były wyjątkowo wybujałe. Nie jest tajemnicą, że mam słabość do tego typu aut. Kompaktowy wóz, który jest uniwersalny i praktyczny na co dzień, ale na tyle mocny i skuteczny, że można nim poszaleć na torze, to dla mnie kwintesencja tego czego oczekuje od auta. Czekałem na trudnego w prowadzeniu, kipiącego mocą i momentem potwora, w którym chwila nie uwagi, najmniejszy błąd, okazuje niewybaczalną katastrofą. Samochodu, który niczym wściekły byk będzie chciał zrzucić mnie za wszelka cenę ze swojego grzbietu, a następnie zabić. Spodziewałem się ze jazda tym Fordem to będzie ciągła walka. Dlatego po raz pierwszy do najmocniejszego Focusa w historii wsiadałem z rezerwa i obawą.

Okazało się, że jest to wóz niezwykle przyjazny, łatwiejszy w prowadzeniu niż inne, przednionapędowe, słabsze auta. Okazało się, że można zrobić auto precyzyjne niczym skalpel w reku najlepszego chirurga, mocne, ale jednocześnie takie, w którym bardzo szybko czujesz się jakbyście znali się od dawna. Jakbyś ubrał stare, lekko znoszone buty, które bardzo lubisz i w których czujesz się komfortowo. Focus wydaje mi się autem szytym na miarę. Jest przewidywalny, nie straszy kierowcy, daje wielki margines bezpieczeństwa. Pewnej rezerwy błędu przy szybkiej jeździe. Może to wynik znakomitego podwozia, świetnego układu kierowniczego, które już w podstawowej wersji tego auta sprawiają, że w zakrętach łamie ono prawa fizyki. Tu jednak spece od z Ford Performance wszystko poprawili, dopracowali i w efekcie te rezerwy bezpieczeństwa i możliwości auta w rekach przeciętnego kierowcy okazują się bardzo duże. Focus RS nie tyle nie onieśmiela, co zachęca, aby jeździć jeszcze szybciej i skuteczniej. By mierzyć się z każdym kolejnym zakrętem w sposób bardziej ryzykowny.

Znakomitym pomysłem jest wyposażenie tego auta w napęd na cztery koła. Nie jest to innowacja, ale nadal rzadkość. To również konieczność w aucie, które ma pod maską 350 koni (wzmocniona jednostka 2.3 Ecoboost z Mustanga). Dzięki temu Focus jest uniwersalny niezależnie od warunków pogodowych i można szaleć nim niemal tak samo na suchej i mokrej nawierzchni. Rozwiązanie napędu jest tu dość unikatowe – przy tylnej osi znajdują się dwa sprzęgła, które pozwalają na przenoszenie momentu obrotowego zarówno między osiami jak i miedzy tylnymi kołami – na tylne koła może trafić maksymalnie 70% siły napędowe, co znakomicie uzasadnia istnienie trybu dryftowego, o czym za chwilę. Na jedno z tylnych kół może trafić aż 100% ze wspomnianych wyżej 70%.

Ford bardzo sprytnie połączył przyjemne z pożytecznym. Z jednej strony napęd na cztery koła pozwala z tym samochodem bardzo sensownie jeździć w każdych warunkach, z drugiej zapewnia sporo zabawy. Można ją dozować, korzystając z jednego z czterech dostępnych trybów jazdy. Ich najciekawsze własności? Strzały z układu wydechowego, przy odjęciu gazu, w trybie Sport (mam pewien niedosyt, ale doceniam, że dźwięk jest prawdziwy, a nie puszczony z głośnika), wyraźne utwardzenie zawieszenia w trybie Tor oraz możliwość jazdy bokami w trybie Drift. Tę ostatnia własność trudno wywołać poza torem, potrzeba większej prędkości, większej przestrzeni – cały czas bowiem część momentu obrotowego trafia na przednią oś, co stabilizuje auto. Ale, co ciekawe, Focus potrafi też zarzucić tyłem w trybie Sport. Było to wrażenie przyjemne i łatwe do opanowania.

Wygląda na to, że walka o to kto zrobi mocniejszego kompakta nie ma sensu. Pytanie kto zrobi takiego, w którym sportowe parametry da się wykorzystać. Focus RS nie jest najmocniejszym kompaktem, ale na pewno najtańszym, biorąc pod uwagę osiągi. I w jego przypadku udało się osiągnąć efekt maksymalnej użyteczności parametrów, a nie tylko sprowadzenia ich do papierowej wojny z konkurencja pod tytułem: kto wpakuje do rodzinnego wozu najmocniejszy silnik.  Ale najważniejsze, że RS daje masę frajdy.

Michał Karczewski, fot. Maciek Ramos, marzec 2017