Nissan zaprezentował nową Micrę. Auto bardzo oczekiwane. Głównie dlatego, że poprzednia generacja rozczarowywała niemal pod każdym względem i nie była w stanie nawiązać konkurencyjnej walki z rywalami w segmencie B. Wiele osób w ogóle nie brało jej pod uwagę przy rozważaniu ofert rynkowych, a propozycja jedynie dla emerytów to zbyt niszowe podejście.

Nowy model już na pierwszy rzut oka wygląda ciekawiej. Nie jest damskim wozem. Raczej młodzieżowym, szczególnie w pomarańczowym kolorze, jak ten ze zdjęć promocyjnych. Równie dobrze wygląda wnętrze. Uwagę zwraca trójramienna kierownica, niczym z auta sportowego. Żadnych fikuśnych kształtów i niepotrzebnych nowinek – są tradycyjne, okrągłe zegary, są normalne przyciski.

W kwestii elektroniki nie jest już tak kolorowo, ale tu górę biorą względy bezpieczeństwa, a dokładnie gwiazdki przyznawane w testach zderzeniowych Euro NCAP. Im więcej systemów, tym lepsze noty. Producent zapowiada montaż asystenta pasa ruchu, który w momencie obniżonej koncentracji kierowcy skoryguje tor jazdy. Do tego inteligentny system hamowania, czy rozpoznawania znaków drogowych. Z tradycyjnych rozwiązań – 6 poduszek powietrznych. Na pokładzie znajdzie się tez system kamer 360°, znany z Juke’a i Qashqai’a. Dla miłośników muzyki zestaw audio marki Bose (z głośnikiem w zagłówku), dla fanów rozrywki – NissanConnect.

Nas najbardziej interesuje to, co pod maską. A tam do wyboru jeden z trzech silników. Podstawowy benzyniak to wolnossąca jednostka o pojemności 1.0 litra i mocy 73 koni mechanicznych. Kolejny to turbodoładowany motor o pojemności 0.9 litra i mocy 90 koni, a dla oszczędnych turbodiesel 1.5 litra, również 90-konny. Dwa ostatnie silniki to rzecz jasna efekt koncernowej współpracy z Renault. Micra będzie zresztą produkowana w tej samej fabryce we Francji, w której powstaje Clio. Podejrzewamy, że cena obu modeli również będzie zbliżona, ale czekamy na oficjalne cenniki.

Michał Karczewski, fot. Nissan