Często dopiero wtedy, gdy jeżdżę jakimś autem, zaczynam zauważać je na ulicach. Tak było w przypadku Scali. Okazało się, że ten model jest znacznie popularniejszy niż sądziłem.
Ale i tak nie ma podejścia do popularności Fabii lub Octavii. Scala w swym założeniu była próbą ataku na segment kompaktów. Prekursor tego modeli, czyli Rapid, nie zyskał specjalnej popularności. Scala, która jest większa od Fabii, ale jednocześnie oferująca nadwozie typu hatchback, którego nie ma Octavia, sylwetką nieco przypomina kombi. Jest dzięki temu całkiem funkcjonalna, a po rozłożeniu tylnej kanapy może pomóc w niejednej przeprowadzce. Patrząc na wymiary jest to właśnie kompaktowy wóz – są one niemal identyczne jak w przypadku Corolli.
Mnie testowana Scala szczególnie przypadła do gustu, bo jest to auto przedliftowe, dzięki czemu ma wiele tradycyjnych rozwiązań, które wraz z liftingiem znikną. Spójmy na zegary – świetnie wyglądające, tradycyjne wskaźniki wersji Monte Carlo. Żadnego taniego wyświetlacza, który oznacza także bardziej skomplikowaną obsługę funkcji komputera pokładowego. W dotychczasowej wersji licznik dzienny zeruje się jednym fizycznym przyciskiem. Skoda w innych modelach od dawna nie stosuje już tego rozwiązania. Dezaktywacja systemu utrzymania pasa ruchu? Proszę bardzo, wystarczą dwa kliknięcia przyciskiem na kierownicy. Ale będą też zmiany na lepsze. W przedliftowej wersji bardzo niewygodna jest obsługa siły nawiewu – fizycznym przyciskiem wchodzi się w menu na dotykowym ekranie, a następnie dopiero tam ustawia siłę nawiewu. Po lifcie wrócą dedykowane do tej czynności przyciski na panelu klimatyzacji. Całe szczęście, bo to jedna z podstawowych funkcji wentylacji wnętrza i musi być intuicyjna.
Testowana wersja Monte Carlo ma pod maską najmocniejszy dostępny w tym modelu silnik 1.5 TSI o mocy 150 koni mechanicznych. W kompaktowym aucie taka jednostka daje świetne wrażenia. Przyspieszenie na poziomie 8 sekund do setki, a maksymalna prędkość wg danych producenta to aż 220 km/h. Obecnie to nie do pomyślenia. Producenci coraz części ograniczają prędkość elektronicznie. Silnik 1.5 to jednostka czterocylindrowa, ale z funkcją dezaktywacji 2 cylindrów. Dzieje się to podczas płynnej jazdy, gdy delikatnie obchodzisz się z gazem. Informuje o tym kontrolka na desce rozdzielczej oraz wyczuwalnie inna praca silnika. To rozwiązanie ma sprawić, że auto będzie mniej palić, a zatem będzie bardziej ekologiczne. Efekt? Średnie spalanie podczas testu oscylowało między 6 a 7 litrów na setkę. Wydaje się, że to całkiem dobrze, jak na 150-konnego kompakta.
Wygląda na to, że po liftingu ceny Scali nieco wzrosną. Dotychczasowy model można było kupić od około 80 tysięcy złotych i dzięki temu był to jeden z najtańszych kompaktów na rynku. Obecnie ceny podstawowej wersji startują od około 87 tysięcy. Silniki i skrzynie biegów pozostają te same. Nadal dostępny jest silnik 1.5 TSI, który można mieć w parze z automatyczną lub manualną skrzynią biegów. Jak na obecne standardy, gdy producenci często oferują auto tylko w jednej możliwej opcji, jest to całkiem dobra wiadomość. Testowana wersja Monte Carlo kosztowała dotychczas mniej więcej 111 tysięcy złotych. Teraz – 124 tysiące. W zamian dostajesz nowy pas przedni i tylny, delikatnie zmieniony kokpit i nieco lepszy wyposażenie.
MK, fot. autora, luty 2024