Clio to jedno z najładniejszych i najbardziej udanych aut miejskich. Jednak klienci nie chcą już takich samochodów. Zamiast niedużych hatchbacków wolą wybierać SUV-y i crossovery.

Dlatego producenci rezygnują z tego typu modeli na rzecz aut rekreacyjnych. Klient nasz pan. Wiele z aktualnie oferowanych miejskich pojazdów nie będzie miało następców, a przynajmniej nie w obecnej formie. Możliwe, że będą to właśnie crossovery, w dodatku elektryczne. Takie auta są znacznie prostsze, a co za tym idzie tańsze w produkcji, a można sprzedawać je znacznie drożej. Wszyscy są wygrani. Producenci zarabiają więcej, a klienci dostają to, czego oczekują. Póki co, na rynek wjechało jednak Clio po liftingu. Wygląd to rzecz gustu. Jak obecnie prezentuje się aktualna generacja francuskiego malucha, każdy może zobaczyć na zdjęciach. Co się zmieniło? Przede wszystkim nowy jest pas przedni. Zmianie uległy reflektory i zderzak. Nowa jest atrapa chłodnicy, z większym logo.W oczy rzucają się potężne, ustawione pionowo światła do jazdy dziennej. To one wyznaczają nowy charakter frontu auta.

Z tyłu również zastosowano zmienione lampy oraz zmodyfikowano zderzak. Zmieniono wzory tapicerki. Nowe są także zegary. Dotychczas był to inny zestaw wskaźników. Cyfrowy prędkościomierz łączono z diodowym wskaźnikiem poziomu paliwa i temperatury silnika. Obecnie całość stanowi ekran, na którym wyświetlany jest komplet cyfrowych zegarów. Całe szczęście, że grafika jest ładna i czytelna. Nawiązuje do pozostałych modeli marki. Bez zmian pozostał ekran umieszczony w konsoli centralnej. Nadal jego obsługa może stanowić wzór dla innych producentów. Grafika jest czytelna, a obsługa intuicyjna.

Przy okazji liftingu, z gamy silników zniknął diesel oraz najmocniejsza jednostka benzynowa o mocy 140 koni. To ostatni silnik w gamie Clio, który miał cztery cylindry. Teraz do wyboru jest benzynowy silnik 0.9 TCe o mocy 90 koni mechanicznych oraz 100-konne 1.0 TCe. Obie jednostki turbodoładowane, a druga z nich zasilana dodatkowo fabryczną instalacją LPG. To rozwiązanie, które ma zastąpić silnik wysokoprężny. W gamie jest także hybrydowa wersja E-Tech. Pojawiły się nowe poziomy wyposażenia.

Testowana wersja to w tej chwili optymalne rozwiązanie. Litrowy benzyniak jest żwawy, a instalacja LPG zapewnia niskie koszty. Albo bardzo duży zasięg, jeśli z jakiś powodów zdecydujesz się wykorzystać w trasie oba zbiorniki paliwa. To może mieć sens, gdy będziesz chciał wybrać się Clio na zagraniczną wycieczkę. W niektórych krajach może być problem z zatankowaniem gazu. Cieszy 6-biegowa skrzynia. Chodziły słuchy, że producent zamierza w tym modelu wrócić do oferowania pięciobiegowych przekładni, aby ciąć koszty. Nic nie wskazuje na to, aby była to prawda. Natomiast to co razi, to doklejenie wskaźnika poziomu LPG, który wygląda jak żywcem przeniesiony z Lanosa. Dacia robi to o wiele estetyczniej, wpasowując przycisk do zmiany zasilania w kokpit, a informacje o poziomie paliwa i zasięgu, przenosząc na wyświetlacz komputera. W Clio z nieznanych powodów zostało to potraktowane po macoszemu. Szkoda, że nie poprawiono tego przy okazji liftingu.

Dopóki będą chętni, aby po mieście poruszać się klasycznym hatchbackiem, francuski producent prawdopodobnie będzie oferować Clio. Oby jak najdłużej, bo choć wygląd wersji po liftingu to kwestia gustu, to ten samochód nadal jeździ tak samo dobrze jak wcześniej. Ma przyjemne wnętrze, wystarczająco bezpośredni układ kierowniczy i sprężyste zawieszenie. Przyjemnie się nim jeździ, ale następca, jeśli w ogóle będzie, to pewnie już elektryczny.

MK. fot. autora, luty 2024