Niby nie ma nic niezwykłego w tym, że BMW produkuje wielką limuzynę, nafaszerowaną elektroniką. Jednak seria 6 w nadwoziu Gran Coupe robi wrażenie i wyróżnia się nie tylko na ulicy, ale też na tle konkurencji.

„Szóstka” Gran Coupe równie dobrze wygląda na parkingu nowoczesnego biurowca, jak pod modnym klubem. Pasuje do młodego wiekiem lub chociaż duchem faceta, który nie traktuje auta wyłącznie jako środka transportu, ale także jako gadżet i sposób wyrażenia siebie. W końcu nie każdy czterdziestolatek wybiera auto stricte sportowe. Są z pewnością tacy, który wolą bardziej praktyczne modele, a jednocześnie nie chcą rezygnować z korzyści jakie daje posiadanie pojazdu nietuzinkowego.

W pierwszej chwili pomysł na 6 GC może wydawać się szalony. Auto powstało jako uzupełnienie oferty dwudrzwiowego coupe. Zachowując dynamiczną linię tej odmiany, rozciągnięto je do ponad pięciu metrów, dodano drugą parę drzwi i większy bagażnik, ale całość nie straciła nic ze swojej muskularności i dynamiki. Linia auta rozszerza się bowiem ku tyłowi, a przyczajonego do skoku wyglądu dodają potężne opony, które z tyłu są szersze niż z przodu. Szybko okazuje się jednak, że pomysł na limuzynę w stylu coupe nie jest nowy. Dziś takich aut jest więcej, wystarczy wspomnieć Mercedesa CLS, Porsche Panamere czy Audi A7.

6 GC jest wiec superluksusową limuzyną o sportowej stylistyce. Kto ma jeszcze wątpliwości co do reprezentacyjnego charakteru tego auta, musi zajrzeć do środka. Ja wolałbym jeździć nim jako kierowca. Głównie za sprawą urządzenia Addaptive Drive, za pomocą którego jednym przyciskiem zmieniasz charakterystykę samochodu. Do wyboru jest kilka trybów. Weźmy Comfort +. W pierwszej chwili myślałem, że zastosowano tu pneumatyczne zawieszenie. Jednak okazuje się, że i bez tego rozwiązania można uzyskać rewelacyjny komfort i to na naszych dziurawych drogach. Nadwozie przyjemnie kołysze się na nierównościach, zapewniając to, czego po limuzynie oczekujesz. Osoby cierpiące na chorobę morską mogą mieć jednak problem. Z odsieczą przychodzi wtedy tryb sportowy. Zawieszenie utwardza się, układ kierowniczy staje się bardziej czuły, a uwolniona dodatkowa porcja momentu obrotowego daje realnie lepsze przyspieszenie. W skrajnej odmianie tego trybu wyłącza się system DTC (można to zrobić również osobnym przyciskiem). Dla wyjątkowo oszczędnych jest jeszcze ustawienie Eco Pro pozwalające „łapać” na wyświetlaczu komputera kolejne kilometry do zasięgu.

Każde z ustawień ma dedykowany dla siebie wzór zegarów. Są one tu bowiem wyświetlane za pomocą 10 calowego ekranu – rozwiązanie identyczne z tym znanym z serii 7. Jeśli więc wybierzesz ustawienie ekologiczne, skala prędkościomierza skończy się na wartości 120 km/h, a obok pojawia się wskaźnik optymalnego gospodarowania paliwem. W trybie komfortowym zestaw wskaźników ma klasyczną formę, a sportowy – zachęca cyfrowym prędkościomierzem oraz obrotomierzem z większym i bardziej czytelnym skalowaniem. Fajny bajer, szczególnie dla fanów gier komputerowych. Elektronicznych gadżetów jest tu zresztą więcej. Wystarczy wspomnieć noktowizor, który w nocy pomaga obserwować otoczenie drogi, a przechodzących ludzi podświetla na żółto, system wyświetlający znaki na tarczach zegarów, czy kamery umieszczone w narożnikach zderzaków.

Takich elektronicznych dodatków jest w serii 6 cała masa. Ale byłyby one niczym, gdyby auto miało słaby silnik. Na szczęście w ofercie tego modelu takich nie ma, ale jest za to pewne zaskoczenie. Pod maską pracuje diesel. Czy ktoś, kto kupuje ostentacyjną limuzynę, liczy każdą złotówkę pod dystrybutorem? Nie. Powód dla którego bogaci ludzie wybierają silniki wysokoprężne jest znacznie bardziej banalny. Chodzi o to, aby nie musieć zbyt często odwiedzać stacji paliw. Mniejsze spalanie to przecież większy zasięg. A kultura pracy i brzmienie tej jednostki i tak nie pozwalają poznać, że motor karmiony jest olejem napędowym. Moc 313 koni, jaką oferuje trzylitrowy turbodiesel, nie jest oszałamiająca. W takim aucie to absolutne minimum. Liczy się jednak moment obrotowy, a tego jest pod dostatkiem – 630 Nm dostępnych od 1500 obr./min. sprawia, że na przyspieszenie i elastyczność nie można narzekać. „Odejście” na poziomie 5,3 sekundy do setki, w ważącej prawie dwie tony limuzynie, to świetny wynik. Do przeniesienia napędu służy znakomicie pracujący, ośmiobiegowy automat.

Jest wiele osób, które za cenę 640d wybrałyby dizajnerskie sportowe auto lub tradycyjną w formie, kanciastą limuzynę. Czterodrzwiowa „Szóstka” jest dla tych, którzy chcą połączyć te dwie formy i okazuje się w tym znakomita. Jest nafaszerowana elektroniką, sportową limuzyną, która zapewnia również to, co w BMW najcenniejsze – świetne prowadzenia. Znakomity układ kierowniczy i dobrze zestrojone podwozie o wielu obliczach, pozwala zapomnieć o rozmiarach tego modelu. Ale uwaga – jest jeszcze lepsze auto. Nazywa się M6 Gran Coupe.

Michał Karczewski, fot. Maciek Medyj i autor