Kiedy dwadzieścia lat temu z zapartym tchem śledziłeś przygody Jamesa Bonda, nie sądziłeś, że gadżety w jakie wyposażone było jego BMW wejdą do seryjnej produkcji. Technika szybko poszła jednak do przodu i oto stoi przede mną auto, którego najsłynniejszy szpieg chętnie użyłby do zadań specjalnych.

Wydaje się, że tak było zawsze. „Siódemka” wyznaczała pewne standardy. Pamiętasz film „Jutro nie umiera nigdy”? 1997 rok. Główny bohater jeździł wtedy, najnowszym jak na tamte czasy, modelem Serii 7 – BMW 750i. Oczywiście wyposażonym w masę elektronicznych gadżetów, w tym sterowanie za pomocą telefonu komórkowego. Do tego kuloodpornym i posłusznym niczym najwierniejszy pies. Nawet dzisiaj, w czasie gdy zapanowała moda na klasyczne auta „w świetnym stanie”, takie dwudziestoletnie BMW robi wrażenie. Nasza testówka nie ma na pokładzie karabinów. Nie jest też kuloodporna. Ma za to inne gadżety. I ekologiczną technologię hybrydową.

System autonomicznej jazdy nie jest tak rozwinięty jak w egzemplarzu znanym z przygód Agenta Jej Królewskiej Mości. „Siódemka” nie chce jeździć sama, sterowana telefonem komórkowym. Ale potrafi sama parkować – sterując pilotem można wyjeżdżać i wjeżdżać w miejsca parkingowe. Można też ukryć auto za winklem przed ekipą agenturalnych oponentów. Z punktu widzenia kierowcy 740e ma właściwie pełną gamę elektronicznych bajerów. Część z nich to zabawki umilające podróż, jak wentylowane fotele z masażem, zmienne tryby jazdy, dostęp do Internetu, świetne audio Bang&Olufsen, czy pneumatyczne zawieszenie z kilkoma opcjami pracy. Część to systemy bezpieczeństwa – rozpoznawanie znaków, pilnowanie linii, kamera rozpoznająca otoczenie w nocy, system ostrzegający przechodniów światłami drogowymi o tym, że nadjeżdżasz (to nawet zabawna funkcja kiedy w środku nocy migasz „długimi” na grupę pijanych dresiarzy zataczających się po przejściu dla pieszych – dziwne, że auto nie dodaje automatycznie gazu).

Sterowanie gestami. Kolejny bajer. Niepotrzebny, ale jak cieszy. Pasażerowie dziwnie patrzą się na ciebie, gdy machając ręką w powietrzu regulujesz głośność muzyki lub innym gestem zmieniasz stacje radiowe? Nie przejmuj się. Pewnie nie wiedzą, że w BMW tak właśnie steruje się multimediami. Dla mnie to raczej manifestacja możliwości technologicznych niż realnie przydatne rozwiązanie. Ale potrafi zaskoczyć.

O ile jednak te elektroniczne bajery nie są niezbędne do życia, to pełne zarządzanie autem z miejsca pasażera tylnej kanapy już tak. Weźmy chociażby sterowanie tabletem. Bond wprawdzie nie korzystałby z tego rozwiązania, bo nigdy nie jechałby z tyłu, ale gdyby jednak ktoś się tam znalazł, ma do dyspozycji tablet Samsunga umieszczony w podłokietniku. To właściwie zwykły tablet z marketu, zaopatrzony w nakładkę BMW. Urządzenie można wyjąć i wygodnie korzystać np. z Internetu. Ale można także za jego pomocą zmieniać ustawienia foteli, sterować oświetleniem wnętrza, ustawieniami audio, zasłonkami bocznych i tylnej szyby, podglądać parametry pojazdu, łącznie z prędkością z jaką jedzie auto. Większość funkcji, które obsługuje, ma swoje powtórzenie w tradycyjnych przełącznikach. Ale sterowanie tabletem robi wrażenie.

Ucieczki, pościgi, zmagania z mafią? Przyda się mocny silnik. Tu zaskoczenie. Pod maską nie żadne V8, ale zwykłe R4, wspomagane silnikiem elektrycznym. Hybryda. W dodatku plug-in, a wiec topowe BMW można naładować z domowego gniazdka lub jeśli nie masz tyle czasu – z miejskich punktów ładowania. Do dyspozycji jest zaledwie dwulitrowy benzyniak o mocy 258 koni mechanicznych i 400 niutonometrów maksymalnego momentu obrotowego. Niewiele jak na potężną limuzynę. Ale do tego jest jeszcze chłodzony cieczą silnik elektryczny o mocy 113 koni i momencie 250 niutonometrów. Łączna moc systemowa tego zestawu to 326 koni mechanicznych (tak, tak, nie ma tu prostego sumowania). Ale nie to jest najważniejsze. Wysoki moment obroty sprawia, że hybrydowa „Siódemka” strzela jak z procy przy każdym mocnym wciśnięciu gazu. Jak to? Tylko dwa litry? Tak. Niewiele ponad 5 sekund wystarczy, aby osiągnąć setkę. Wystarczy, żeby zwiać lub dogonić oponentów. A gdy trzeba możesz też poruszać się bezszelestnie w trybie bezemisyjnym. Teoretyczny zasięg to niemal 40 kilometrów. Mnie na pełnym ładowaniu udało się przejechać 15.

Mimo wielu różnic pomiędzy dawnym autem Agenta 007 a nowym model topowej serii bawarskiego producenta, jest miedzy tymi autami pewne podobieństwo. Nafaszerowanie elektroniką i rozwiązania techniczne zarezerwowane jeszcze niedawno tylko dla autorów scenariuszy filmowych są dziś powszechnie dostępne. To, że 740e potrafi samo parkować to jedynie krok do autonomicznej jazdy. Zupełnie potrzebny, ale jednak realizujący wizję filmów sprzed kilku dekad. Kto by pomyślał, że po dwudziestu latach bajery ze świata Bonda będą dostępne dla zwykłego odbiorcy. No może nie takiego zupełnie zwykłego.

Michał Karczewski, fot. Maciek Ramos, kwiecień 2017