Co nowego można zaproponować z pikapie? Wygląd tych samochodów z generacji na generacje jest niemal identyczny, a jednak producenci maja przed sobą nie lada zadanie – wyróżnić się, jak w każdym innym segmencie rynkowym.
Producenci pikapów „bawią się” głównie przednią częścią nadwozia i wnętrzem. To jedyne elementy, w których można sobie pozwolić na odrobinę mniej sztampy. Tył zawsze pozostaje taki sam. Otwarta skrzynia, która może zostać zabudowana wedle uznania właściciela. W naszym przypadku była to aluminiowa roleta. W polskich warunkach – dla działkowców lub leśników – to wygodne rozwiązanie. Wrzucasz na pakę wiele gratów, nie musisz ich nawet ładnie układać, zamykasz, wieziesz. Nie musisz dbać o czystość – plastiki którymi wykończona jest przestrzeń ładunkowa łatwo umyć nawet szlauchem ogrodowym. Jeśli zdecydujesz się na wysoką zabudowę, zyskasz sporo dodatkowego miejsca – możliwość ładowania aż po dach, a wizualnie auto zmieni się w wielkie (sporo ponad piec metrów długości) kombi. Nasza wersja to stylistycznie klasyka amerykańskiej motoryzacji.
Wrócimy jednak do tego, czy nowa generacja Rangera się wyróżnia. Do testu otrzymaliśmy odmianę topową odmianę Wildtrack, w efektownym kolorze, na ładnych felgach. Taki wóz to bardziej terenówką niż wóz roboczy, choć w praktyce jadąc nim czuję jak w ciężarówce. Atrakcyjny pas przedni, terenowe dodatki – progi i relingi – sprawiają, że auto zwraca na siebie uwagę i oceniane jest jako ładne przez wiele osób, które nie interesują się motoryzacją. Może za sprawą tego, że jest wielkie, może to ten kolor…sam nie wiem. W każdym razie jeśli pikap, który przecież nie musi dobrze wyglądać, a jedynie być funkcjonalny i w pełni wywiązywać się ze swoich roboczych zadań – może być ładny, to Ranger taki właśnie jest. Wnętrze też może się podobać, na pewno nie przypomina spartańskiej ciężarówki, choć jest toporne. Jest nowoczesny zestaw zegarów – część danych wyświetlana elektronicznie – jest dotykowy wyświetlacz rodem z Focusa czy Mondeo. Klimatyzacja, elektryka, sporo innych elektronicznych bajerów.
Nie trafionym pomysłem jest jednak wybór manualnej skrzyni – sprzęgło działa ciężko, sam lewarek nie grzeszy precyzja, ale najbardziej męczy dobór przełożeń – bardzo krótka jedynka i niewiele dłuższa dwójka – przy silniku wysokoprężnym ruszanie i rozpędzanie jest meczące. Koniecznie wybierz skrzynię automatyczną. Zaleta Rangera? Komfort jazdy. To spora bolączka tego typu aut. Resory piórowe zastosowane z tyłu powodują, że gdy auto nie jest obciążone, całe nadwozie wyraźnie podskakuje. Ale to rozwiązanie nie ma sobie równych podczas jazdy z ładunkiem. Tu komfort jest na tyle dobry, że aż sprawdzałem czy elementem tylnego zawieszenia jest charakterystyczna „grucha”. Jest, ale Ford, mistrz zawieszeń, poradził sobie z tym tematem. Cieszy też napęd na cztery koła – w takim aucie obowiązkowy. Małym pokrętłem w tunelu środkowym wybierasz, czy auto ma być napędzane na tylko na tył (2H), na cztery koła (4H), czy tez przyda ci się reduktor (4L).
No i jeszcze silnik. Taki wóz musi mieć pod maską coś solidnego. Sam w sobie nie waży mało, łączna masa całkowita to aż 3200 kg. Do tego 5 osób. Poradzić sobie z tym musi turbodiesel pojemności 2,2 litra i mocy 160 koni mechanicznych. Kluczowy jest tu jednak spory moment obrotowy. Jeśli jednak ktoś więcej jeździ w trasie lub w trudniejszych warunkach (górzyste, grząskie tereny), powinien sięgnąć po topowego diesla o pojemności 3,2 litra i mocy 200 koni.
Michał Karczewski, fot. autora, marzec 2017