Wśród wszystkich wersji Octavii są dwie, które wydają się łudząco do siebie podobne. Obie mają zwiększony prześwit i napęd na cztery koła realizowany za pomocą sprzęgła Haldex. Mimo wszelkich podobieństw jest jednak między tymi autami różnice, które uzasadniają wspólną obecność w ofercie.

Największa różnica to wygląd. Scout od razu krzyczy, że jest autem typowo rekreacyjnym, przypominających SUV-a. Ma zmieniony przedni i tylny zderzak, plastikowe nakładki, które łatwo i tanio można wymienić, gdy ulegną zarysowaniu, a do tego specjalny, dedykowany wzór aluminiowych felg oraz lusterka i relingi w kolorze srebrnym. Do tego zarówno na zewnątrz, jak i w środku znajdziemy emblematy z nazwą wersji.

Z kolei wersja z napędem 4×4 tylko przypadkowo stanęła w szranki jako kombi. O ile Scout dostępny jest jedynie z rodzinnym nadwoziem, to „zwykła” wersja z napędem na obie osie może być także liftbackiem. W przeciwieństwie do Scouta nie ma jednak tych wszystkich dodatków, sprawiających, że auto się wyróżnia. Tę odmianę zdradza jedynie większy prześwit i emblemat na klapie bagażnika.

Nie zastanawiałbym się długo. Wybrałbym Scouta. To auto kompletne. Z jednej strony funkcjonalne, ogromne kombi, z drugiej uniwersalny pojazd na co dzień o sporych możliwościach terenowych. Nadaje się praktycznie do wszystkiego. W naszych warunkach sprawdzi się o wiele lepiej niż auto sportowe. Można przynajmniej wykorzystać pełnie jego możliwości. Wypady z rodziną to jego żywioł. A plusem jest to, że nie trzeba przejmować się dojazdem do miejsca docelowego, nawet gdy droga wiedzie przez tereny górzyste, piaszczyste, leśne lub inne nawierzchnie o słabej przyczepności. Scout zawsze dawał rade w swoich poprzednich odmianach, i teraz też daje.

Podoba mi się w nim także stylistyka. Jest spójna z uniwersalnych charakterem auta. Brakuje mi tego w zwykłym kombi, zaopatrzonym jedynie w napęd na obie osie. Jego skuteczność nie ulega wątpliwości, ale Scout ma cos jeszcze. Do świetnych własności dodaje spójny wygląd. W wersji 4×4 trzeba z przebiegłością godną porucznika Columbo szukać napisu na tylnej klapie. Na skauta wystarczy jeden rzut oka i juz wiem że to auto, które niczego się nie boi. Równie dobrze czuje się w lekkim terenie jak pod modnym klubem. Do wyboru pozostaje jeszcze napęd.

Pod maską testowanej przez nas odmiany kombi z napędem 4×4 pracuje dwulitrowy turbodiesel o mocy 150 koni mechanicznych. Jednostka dobrze znana. Moc okazuje się wystarczająca. Do przeniesienia napędu wykorzystano tu sześciobiegową manualną skrzynie. Jej lewarek pracuje precyzyjnie, ale z lekkim oporem i wyczuwalnym skokiem. Przywodzi na myśl auta sportowe. Co innego Scout. W tej wersji zastosowano sześciobiegowy, dwusprzęgłowy automat. Zmienia biegi płynnie i mam wrażanie, że lepiej pasuje do charakteru auta. Na pewno lepiej sprawdza się w terenie. Zdejmuje z kierowcy odpowiedzialność za dobranie odpowiedniego przełożenia i pozwala skupić się jedynie na pokonywaniu nierówności. Pod maską również znalazło się 2.0 TDI, ale w 184-konnej odmianie. Efekty równic w mocy są oczywiste. Ważniejsze są jednak wyniki momentu obrotowego – 340 kontra 380 Nm maksymalnego momentu uzyskiwanego w identycznym zakresie obrotów – od 1750 do 3000 obr./min.

Jeśli oczekujesz od Octavii maksimum dobrej trakcji, chcesz mieć auto z nieco większym prześwitem, ale jednocześnie takie, które stylistyką nie wyróżnia się w stosunku do innych wersji – sięgnij po wersję 4×4. Jeśli jednak chcesz zwrócić na siebie uwagę – wybierz Scouta. Jest ich na drogach tak niewiele, że na pewno uda Ci się wyróżnić, mimo, że jeździsz tak popularnym modelem jak Octavia. W moim prywatnym rankingu Scout zajmuje wysoką pozycję. Nie tylko ze względu na stylistykę, ale za to, że jego „bojowy” wygląd to nie marne obietnice bez pokrycia. To bardzo skuteczny i wszechstronny wóz.

Michał Karczewski, fot. autora, styczeń 2016