Fabia jest jednym z najpopularniejszych samochodów w Polsce. To jednocześnie źle i dobrze. Dobrze, bo to świetne auto. Źle, bo realnie niewiele osób się o tym przekona.

Wiele z nich skreśla ten model już na starcie. Fabii na ulicach jest tak dużo, że każdy kto oczekuje od swojego wozu choć odrobiny indywidualizmu, przejdzie obok miejskiej Skody obojętnie. Odpowiadają za to firmowe floty, które kochają się w tym modelu miłością pierwszą. Oraz popularne firmy świadczące usługi przewodu osób. W nich Fabia jest prawdziwym przebojem. Trudno spotkać na ulicach Fabie w bogatszych wersjach, należące do prywatnych użytkowników, a szkoda. To auto wbrew pozorom dostępne jest nie tylko jako golas w podstawowym kolorze, ale może być całkiem atrakcyjne, również wizualnie.

Tak jak testowana odmiana Style. Czarne alufelgi i lusterka to wizualne wyróżniki. Do sylwetki auta wszyscy zdążyli się już dawno przyzwyczaić. Również do liftingu przeprowadzonego na początku 2018 roku. Ostatnio mała Skoda zyskała kolejne zmiany. Auta z bieżącego rocznika wyróżnia duży napis SKODA na tylnej klapie, zamiast dotychczasowego logo. Być może jest to jednak ostatnia szansa, aby stać się posiadaczem „analogowej” Skody. Wsiadam do środka i od razu podoba mi się, że choć testowana wersja to najbogatsza odmiana, zaopatrzona w sporo opcjonalnych dodatków, to nadal mam przed sobą zestaw tradycyjnych zegarów. Do obsługi większości funkcji służą tradycyjne przyciski i pokrętła. Nie ma śladu po dotykowych panelach, które już na dobre zagościły w pozostałych nowych modelach producenta. W konsoli centralnej znajduje się kolorowy wyświetlacz, ale nawet on obsługuje głównie radio i kilka elektronicznych ustawień funkcji auta oraz systemu audio. Panel klimatyzacji pozostał tradycyjny. Dla mnie najważniejsze jest to, że za pomocą bluetootha mogę podłączyć smartfona i słuchać z niego ulubionej muzyki. Inne elektroniczne gadżety nie są mi potrzebne.

Już widzę zniesmaczone miny fanów motoryzacyjnych gadżetów. Na przykład na widok kierownicy zaopatrzonej w tradycyjne przyciski i wygodne rolki do zmiany ustawień komputera i głośności radia. To o wiele lepsze rozwiązanie od tego, które Volkswagen forsuje w kolejnych modelach swojej grupy. Ta kierownica przywodzi na myśl Skody sprzed paru lat, ale dla mnie to plus. Nie podoba mi się jedynie spasowanie plastikowych wstawek. Ruszają się pod palcem i to odbiega od ogólnie solidnego montażu wnętrza.

Pod maską Fabii pracuje silnik 1.0 TSI. Można zresztą wybierać jedynie spośród benzynowych silników o tej pojemności. Albo sięgając po podstawową odmianę wolnossącą, ale wybierając wersję TSI o mocy 95 lub 110 koni mechanicznych. Wszystkie jednostki są trzycylindrowe. Diesli w ofercie brak. W obu przypadkach nie jest to problem. Nie znoszę jednostek o trzech cylindrach, bo z reguły pracują, jakby były zepsute. Nie uważam, aby brzmienie i drgawki takiego silnika przywodziły na myśl skojarzenia ze sportem. Skoda została na tyle dobrze wyciszona, że dźwięk silnika nie jest męczący. Nie ma też drgawek na biegu jałowym. W efekcie łatwo zapomnieć, że pod maską brakuje co najmniej jednego cylindra. No i oszczędność. Tym silnikiem można bez większych wyrzeczeń uzyskać wyniki spalania na poziomie jednostek wysokoprężnych, zatem rozumiem, że posiadanie ich w ofercie przestało mieć sens.

Do codziennej jazdy wystarczy słabsza, 95-konna wersja. Nie będziesz na nią narzekał nawet jeśli poruszasz się drogami szybkiego ruchu. Zarówna słabsza, jak i 110 konna jednostka, ma dokładnie ten sam maksymalny moment obrotowy, uzyskiwany przy takich samych obrotach. Dla mnie jedynym argumentem przemawiającym za mocniejszą odmianą jest sześciobiegowa skrzynia. Niestety wersja 95-konna ma jedynie pięciobiegową przekładnie, co dziś jest już przeżytkiem. Atuty mocniejszej wersji da się realnie odczuć jedynie na autostradzie. Tam przyda się większa moc i wyższa prędkość maksymalna. Dodatkowe przełożenie skrzyni pozwoli zmniejszyć spalanie i hałas przy szybkiej jeździe.

Trudno znaleźć w Fabii istotne minusy. Mimo, że auto ma już swoje lata. A może właśnie dlatego. Szkoda, że o jej zaletach nie przekonają się ci, dla których ważny jest modny wygląd zewnętrzny. W końcu często kupuje się oczami, a popularność tego modelu stała się jednocześnie jego sporym problemem. Na szczęście wygląd małej Skody można uatrakcyjnić wybierając dwukolorowe nadwozie i ciekawe opcjonalne felgi. Jednak wtedy cena nie jest już tak atrakcyjna i łatwo przekroczyć 80 tysięcy złotych.

Michał Karczewski, fot. autora, grudzień 2020