Rifter to osobowa wersja Partnera. Zwykle producent zmienia nazwę modelu, gdy chce podkreślić kluczowe zmiany. Co zatem się zmieniło, a co zostało „po staremu”?

Nie zmieniło się przede wszystkim podejście do tego modelu. To nadal rodzinne auto, maksymalnie nastawione na funkcjonalność. Kluczowy nie jest tu wygląd ale możliwości  przewozowe. A te są imponujące. Auto dostępne jest w krótszej i dłuższej wersji. Pięcio lub siedmioosobowej. Ale nawet na krótsza, przyjemniejsza w miejskim użytkowaniu, zapewnia masę możliwości. Każdy pięciu z pasażerów ma osobny fotel. Miejsca nie zabraknie ani na nogi, ani na głowę. Do tego sporo schowków. Zarówno w konsoli środkowej, jak i w tunelu między fotelami. Kolejne znajdziesz w podłodze i suficie. Jest też dodatkowy schowek pod dachem, do którego dostęp jest z poziomu bagażnika. Sam kufer? Oczywiście ogromny. Po złożeniu tylnych foteli można wykorzystywać Riftera jak auto dostawcze.

Pozostawiono zatem to, za co Partner był i jest ceniony. Uniwersalny charakter. Nie da się pozbyć wrażenia, że to osobowa wersja powstała na bazie auta dostawczego, a nie odwrotnie. Natomiast podoba mi się wnętrze tego wozu. Z tą wysoką pozycją za kierownicą, potężną przednią szybą i solidną ilością przestrzeni. Jedzie się wygodnie nawet na dalekich trasach. Kilkaset kilometrów przebytych „na raz” nie powoduje bólu pleców. Zawieszenie okazuje się sprężyste. Kokpit jest czytelny i łatwy w obsłudze. Mimo, że wykorzystano dotykowy ekran, część funkcji – panel klimatyzacji, czy wyłącznik systemu start/stop – pozostawiono w tradycyjnej formie.  W kokpicie uwagę zwracają dwa duże pokrętła. Pierwsze z nich służy do zmiany trybów jazdy. To głównie optymalizacja elektroniki, bo auto nie ma napędu na cztery koła. Drugie to selektor służący do zmiany przełożeń automatycznej skrzyni biegów. Dzięki rezygnacji z tradycyjnego lewarka wygospodarowano więcej miejsca. Mnie obsługa tego rozwiązania nie przypadła do gustu. Natomiast nie można mieć zastrzeżeń do pracy samego automatu. Biegi dobierane są dobrze,a praca odbywa się bez szarpnięć. Sama skrzynia świetnie dogaduje się topowym dieslem pracującym pod maską Riftera. Topowym, czyli 130 konnym. Wystarczy. Zarówno w mieście, jak i w trasie.

Wygląd Riftera jest świeży i szczególnie w odmianie GT-line może podobać, ale przekona do siebie głównie zdeklarowanych fanów tego typu aut. To ciekawa alternatywa dla kombi i kompaktowych minivanów. Zmiany w stosunku do poprzednika widać szczególnie z przodu i w środku. Z boku i z tylu nie ma już wątpliwości, że to stary, dobry partner. Osoby wybierające tego typu auta na pewno nie będą jednak zawiedzione. Ma być przecież maksymalnie uniwersalnie i skutecznie, a wygląd to tylko dodatek. I tak właśnie jest.

Michał Karczewski, fot. autora, maj 2019