Niewiele brakowało, a pomyliłbym Grand Scenic’a z Espace. Oba auta są obecnie łudząco do siebie podobne. A zaczęło się tak niewinnie, Scenic był po po prostu kompaktowym minivanem. Wydaje się, że nadal jest pozycjonowany w tym segmencie, ale znacznie urósł. Wersja Grand jest ponadto siedmiodobowa. Podobnie zresztą jak Espace. Ten drugi mimo niemal identycznej linii, jest jeszcze większy i bardziej luksusowy. W testowanej wersji Scenic’a postawiono na rodzinną użyteczność z nie luksus – podstawowy, 110-konny silnik diesla i manualną skrzynia.

Wybrałbym wprawdzie większy silnik, bo dobrze znany 1.5 dCi słabo radzi sobie w trasie z tak dużym autem. Ale to jeden z niewielu mankamentów. Do dalekich tras zachęca ogromne wnętrze. Miejsca chyba nikomu nie zabraknie, wrażenie przestrzeni potęguje też ogromna przednia szyba i konieczne w tej sytuacji przeszklenia przednich słupków. W drugim rzędzie zastosowano dwuosobową kanapę i jeden osobny fotel, z możliwością przesuwania. Pamiętam, że pierwszy Scenic miał trzy osobne fotele. W oparciach przednich foteli  – rozkładane stoliki. To się nie zmieniło. Podobnie jak schowki pod podłogą. Z kolei w bagażniku, znajdziesz dwa kolejne rozkładane miejsca siedzące. Do wyboru zatem albo duży bagażnik, ale siedmiu pasażerów. Podoba mi się elektryczny system składania siedzeń drugiego i trzeciego rzędu. Wybierając odpowiedni przycisk na panelu znajdującym się w bagażniku można złożyć albo wybrane z nich, albo wszystkie na raz. No i jeszcze smaczek w postaci elektrycznie otwieranej szuflady przed pasażerem siedzącym z przodu.

Auto okazuje się na tyle przemyślane, że jest w stanie połknąć naprawdę sporo bagażu i wiele drobiazgów. Majówka to idealny pretekst, aby to sprawdzić. Ja najchętniej ruszyłbym do Trójmiasta. Mam słabość do tego miejsca. Niestety nad polskim morzem trudno o dobrą pogodę. Tym razem początek maja okazał się łaskawy i choć temperatury nie rozpieszczały, nie było deszczu. Można wiec leżeć na plaży. Wprawdzie w bluzie, ale jednak. To odprężające. Ale przewagą Trójmiasta nad mniejszymi nadmorskimi miasteczkami jest to, że nawet gdy pogoda jest kiepska, jest tam co robić. Starówka w Gdańsku, Muzeum II Wojny Światowej, Port w Gdyni, Klif Orłowski, czy Molo w Sopocie to tylko niektóre z atrakcji. Do tego wiele świetnych knajp, w których warto zjeść nie tylko rybę. Na rodzinny wypad i objazd po wybrzeżu Grand Scenic nadaje się świetnie.

Michał Karczewski, fot. autora, maj 2018