Energia pomarańczy – Hyundai Kona 1.0 T-GDI 2WD Premium

Jaskrawe auta wyróżniają się z tłumu. Ale szczególnie chętnie wybierane są te, które pozwalają stać się niewidzialnym. Carne, szare, białe. Jest ich cała masa. Dlatego podoba mi się, że Hyundai Kona dostępny jest w żywych kolorach: pomarańczowym, zielonym, czy niebieskim.

Pomarańczowy uwodzi owady, ale także przechodniów. Kona zwraca na siebie uwagę. Ludzie chętnie oglądają się za nią na ulicy i zagadują na parkingach. Ale atrakcyjny wygląd uterenowionego kompakta to nie wszystko, co ten nowy Hyundai ma do zaoferowania. Szybki rzut oka na wnętrze. Podobają mi się materiały z jakich zostało wykonane. Tam gdzie ma się z nimi najczęstszy kontakt, mają przyjemną fakturę i są miłe w dotyku. Do tego porządnie je zmontowano. Nawet duży ekran w centralnej części deski rozdzielczej nie wydaje z siebie żadnych dźwięków. Wypada pod tym względem lepiej niż rozwiązania BMW. Nie jestem fanem takich ekranów, ale ten działa całkiem intuicyjnie i można go przyciemnić na tyle, że nie oślepia podczas jazdy nocą. Podoba mi się też, że auto ma wejście AUX, dzięki czemu mogę słuchać muzyki z telefonu.

Wnętrze nie wydaje z siebie nieprzyjemnych dźwięków, mimo że Kona na sztywne zawieszenie. Postawiono tu na lepsze prowadzenie, a nie kanapowy komfort. Ale rozumiem to, bo układ kierowcy zastosowano w Tym Hyundai’u jest bezpośredni i ma krótkie przełożenie. To wielki skok w stosunku poprzednich modeli i coś do czego producent powoli przyzwyczaja w tych nowych. W związku z tym po zakrętach tym podwyższonym kompaktem jeździ się świetnie. Podoba mi się też silnik, jako zastosowano w testowym egzemplarzu. To zaledwie litrowa jednostka o mocy 120 koni. Nie jest to zaskoczenie – chwaliłem już ten silnik w parze z modelem i30. Tu sprawdza się równie dobrze. Jedynym minusem jest brak czwartego „gara”. Tak, nie znoszę pracy trzech cylindrów. Ale sposób oddawania mocy, wyciszenie, ogólna sprawność tej jednostki pod maską Kony zasługuje na uznanie. To jeden z lepszych trzycylindrowych benzyniaków na rynku. Tu połączony z sześciobiegowym manualem.

Kona jest ciekawą propozycją dla młodych odbiorców, lubiących aktywnie spędzać czas. Litrowy benzyniak zapewnia wystarczające osiągi. Pozwala wykorzystać możliwości sztywnego podwozia i znakomitego układu kierowniczego. A poza tym to całkiem funkcjonalny kompakt, w którym miejsca jest wystarczająco dużo. Testowana wersja napędzana jest na przednią oś, i na pewno będzie to najczęściej wybierany wariant. W pakiecie Premium oferuje elektronicznego asystenta zjazdu ze wzniesienia i cała masę elektronicznych bajerów, jak przezierny wyświetlacz HUD, czy asystent pasa ruchu lub martwego pola. Można je wyłączyć, jeśli komuś przeszkadzają i pozostają w uśpieniu nawet po ponownym uruchomieniu auta. Niemniej dostępna jest jeszcze wersja z napędem na cztery koła i automatem i to jest dopiero odmiana, która prawdopodobnie pozwala wybrać się na wakacyjny wypad w głuszę. Popieram, ale pod warunkiem, że auto będzie jednym ze świetnych, jaskrawych kolorów.

Michał Karczewski, fot. autora