CLA Shoting Brake nikogo nie pozostawi obojętnym. Jedni powiedzą, że przypomina zgarbionego psa, inni że wspaniale łączy sportową stylizację z funkcjonalnością kombi. Na pewno jest ciekawą alternatywą dla kanciastych, kompaktowych kombiaków i najtańszym sposobem, aby poczuć się jak w CLS-ie.

No dobrze, z tym ostatnim przesadziłem. CLA nigdy nie dorówna większemu bratu, choć stylizacja obu modeli jest niemal identyczna. Nie ma się co jednak zastanawiać nad taką koncepcją nadwozia. O ile CLS jest autem tak dużym, że mocno opadająca linia dachu niewiele ujmuje z jego funkcjonalności, CLA, zbudowany na kompaktowej A-klasie, mistrzem przestronności już nie jest. Mieści się w ramach kompaktowych wozów, ma nieco większy kufer niż klasyczne hatchbacki, ale do wożenia towarów się nie nadaje. To auto ma wyglądać i jeśli komuś podoba się tego rodzaju linia nadwozia – będzie zachwycony.

Stylistyczny indywidualizm podkreśla specjalna seria Orange Art Edition. Szary kolor nadwozia w połączeniu z pomarańczowymi detalami zderzaków i aluminiowych felg wygląda ciekawie. Jeszcze lepiej jest w środku. Fotele, częściowo wykończone alkantarą, mają pomarańczowe motywy, podobnie jak pasy bezpieczeństwa. Kokpit, mimo że taki sam jak w całej rodzinie kompaktowych Merców – nawet w limitowanej wersji wygladą atrakcyjnie. Jest lekko sportowy, a dzięki temu spójny zarówno z resztą wnętrza, jak i nadwoziem. Zresztą detale to mocna strona Shooting Brake’a. Weźmy szyby bez ramek – rozwiązaniem rodem ze sportowych wozów, które ucieszy entuzjastów dawnych Subaru. Przeszycia, aluminiowe wstawki, czy podświetlany napis na progach to kolejne z nich.

Ponieważ CLA w rodzinno-rekreacyjnej odmianie łączy płytę podłogową z CLA w wersji sedan, podobnie jak A-klasa jest autem przednionapędowym. Wielu purystów marki może być rozczarowanych, ale nie jest źle, bo prowadzenie to jedna z najmocniejszych stron tego modelu. Podwozie zestrojono sztywno, a układ kierowniczy szybko reaguje na polecenia kierowcy. Jest precyzyjny i ma krótkie przełożenie. Auto jest dzięki temu zwinne i ma sportowy charakter prowadzenia. Jednak kierowcy szukający naprawdę sportowych emocji, muszą sięgnąć po mocniejszą odmianę.

Nie chodzi nawet o silnik. Testowana wersja to „środkowa” benzyna – 1.6 turbo o mocy 156 koni mechanicznych. Sinik jest żwawy i zadowoli większość kierowców. Problemem jest automatyczna skrzynia. Choć to nowoczesna, dwusprzęgłowa konstrukcja o siedmiu przełożeniach, jej praca jest zbyt wolna, a momenty zastanowienia zbyt długie, aby w pełni wykorzystać możliwości silnika. Nie warto więc dopłacać za to rozwiązanie. Lepiej sięgnąć po standardowy, sześciobiegowy manual. Automatyczna skrzynia bardziej pasuje do spokojnej, płynnej jazdy. Tylko po co komu wtedy tak wystylizowane kombi?

Michał Karczewski, fot. autora, grudzień 2015