Peugeot 208 właśnie doczekał się liftingu. Nie był konieczny, bo auto na rynku jest relatywnie krótko, ale ponieważ marketingowo wygląda to nieźle, każdy producent decyduje się na taki krok. Mamy wiec nowe detale, nowe lakiery nadwozia i inną kolorystykę wykończenia wnętrza. To wystarczy, aby przyciągnąć do salonów klientów kupujących oczami.

W oczy rzuca się właśnie ciemno pomarańczowy lakier. To on jest gwiazdą nowej palety kolorów. Wygląda atrakcyjnie w połączeniu z czarnymi alufelgami, które mają białe akcenty. Do tego w naszej testówce znalazł się szklany dach i chromowane wykończenia. Całość wygląda bardzo smacznie. Niezależnie od wersji, 208-ka zyskała zmieniony przedni zderzak i atrapę chłodnicy oraz zmodyfikowane tylne lampy. Są lekko przydymione a zmienione odbłyśniki sprawiają, że 208-ka wygląda jakby została „drapnięta” przez jakiegoś przemiłego lwa.

Największą różnicą jaka pojawiła się w 208 przy okazji liftingu jest nowy benzynowy silnik. To jednostka trzycylindrowa o pojemności 1.2 litra i mocy 110 koni. Sporo, ale jest wytłumaczenie. Zgodnie ze współczesną modą zaopatrzona jest w turbosprężarkę. Byłem bardzo ciekawy tego silnika. Nie lubię jednostek pracujących w oparciu o trzy „gary”, ale po niedawnym spotkaniu z litrową, 140-konną Fiestą, nabrałem ochoty na sprawdzenie motoru francuskiego producenta.

Nowy silnik wyraźnie daje znać, że zaopatrzony jest w trzy a nie cztery cylindry, ale wnętrze auta jest na tyle dobrze wyciszone, że nie przeszkadza to na co dzień. To jedyna wada jednostki PureTech, bo poza tym jest znakomita. Zaskakuje świetną dynamiką, dostępną praktycznie w całym zakresie obrotów. Choć jak to niewielki turbobenzyniak, najbardziej lubi jazdę na tych niższych. Można więc bez „kręcenia” jednostki wyprzedzać spod świateł większość miejskich konkurentów (maksymalny moment obrotowy – 205 Nm przy 1500 obr./min.). Silnik ten zdobył tytuł Międzynarodowego Silnika Roku 2015 i dał tym samym odetchnąć od pozycji lidera wspomnianej wyżej litrowej jednostce Forda.

Nowy motor pasuje do małej 208-ki. Sprawia, że choć autu do hot-hatcha jeszcze daleko, to równie duży dystans dzieli je od podstawowych odmian mieszczuchów, których na naszych ulicach pełno. Tym bardziej jeśli jest w efektownym, pomarańczowym kolorze. Za możliwościami silnika całkiem sprawnie nadąża podwozie. Jest sztywno zestrojone i choć nieco za głośne, bez trudu pozwala pobawić się autem w zakrętach. Układ kierowniczy niezły, choć nieco zbyt mocno wspomagany. Wszystko za sprawą malutkiej kierowcy – w takiej sytuacji nie może być inaczej. Kwestia przyzwyczajenia. Jednym takie rozwiązanie przypadnie do gustu (łatwość manewrowania w mieście) innym nie. Ci drugi powinni sięgnąć po GTI – tam siła wspomagania jest mniejsza.

Michał Karczewski, fot. autora, wrzesień 2015