Jakie auto najlepiej nadaje się na dużego vana? Oczywiście dostawcze. Ten segment ma kilku monopolistów. Na myśl przychodzi od razu Volkswagen ze swoim Multivanem. A gdy potrzebujesz czegoś bardziej premium? Wtedy zostaje tylko Mercedes.

Żaden inny producent luksusowych wozów nie oferuje vanów na bazie aut doatawczych. Sięgasz zatem po V klasę. Trudno wyobrazić sobie sytuację, w której ktoś kupuje ten model wyłącznie ze względu na dużą rodzinę. To auto dla biznesu. Doskonale sprawdzi się jako firmowy wóz na dalekie trasy. Mobilne biuro lub transport VIP-ów. W każdym z tych zastosowań zbudowana na bazie Vito V klasa da sobie radę.

Patrząc na to auto z zewnątrz, nie trudno pomyśleć, że to po prostu dobrze wyposażone Vito. Wprawne oko zobaczy jednak różnice z przodu i z tyłu karoserii, a także o wiele ładniejsze detale. Wnętrze różni się już jednak diametralne. Udało się tu uciec od spartańskiego stylu Vito i dzięki temu V klasie bliżej do osobowych Mercedesów. Styl kokpitu jest o wiele nowocześniejszy, ale przede wszystkie materiały, których użyto, są przyjemne dla oka. Za to ich spasowanie mogłoby być lepsze. Samo wnętrze okazuje się bardzo wygodne. Zarówno z punktu widzenia kierowcy, który (pomijając wysoką pozycję za kierownicą) nie ma ciągłego wrażenia jazdy dostawczakiem. Ale również z punktu widzenia pasażerów.

Podoba mi się mnogość możliwości aranżacji wnętrza. W testowanym egzemplarzu znalazło się sześć osobnych foteli, w trzech rzędach. Każdy z jadących ma bardzo dużo przestrzeni. Ale da się też obrócić fotele drugiego rzędu, a na środku zamocować stolik. Wtedy podczas jazdy można zorganizować konferencję lub zagrać w karty dla relaksu. Nie ma problemu aby wstawić przenośną lodówkę, a w razie potrzeby – dwa fotele ostatniego rzędu zamienić na trzyosobową ławkę. Producent oferuje też sporo możliwości personalizacji wykończenia – różne kolory i rodzaje materiałów. Jedynym problemem jest brak możliwości złożenia foteli pod podłogą. Można złożyć ich oparcia i w ten sposób próbować przewieźć większe pakunki, ale gdy chcesz zrezygnować z jednego rzędu foteli, musisz je zostawić w garażu.

Pod maską wersji 250d pracuje czterocylindrowy turbodiesel o pojemności dwóch litrów i mocy 190 koni mechanicznych. To rozsądna, środkowa wersja. Są słabsze i jest też mocniejsza, oznaczona 300d. Ma wprawdzie imponujące 500 Nm momentu obrotowego, ale testowane 250d nie jest o wiele gorsze – 440 Nm dostępnych od 1350 do 2400 obr./min. To wystarczy, aby zagwarantować skuteczne przyspieszenia w trasie. Co ciekawe, V klasa nie jest dostępna z silnikami benzynowymi. Cała gama silnikowa to dwulitrowe diesle, o różnych mocach. Podoba mi się, że standardem wersji 250d jest automatyczna, dziewięcioosobowa skrzynia biegów. Chyba nikt w vanie tej klasy nie chciałby wachlować manualem (jest dostępny tylko w podstawowej odmianie 220d). Do samej pracy przekładni również trudno mieć zastrzeżenia. Mercedes przez lata przyzwyczaił do tego, że wie jak robić przyjemnie pracujące automaty. Czego brakuje? Napędu na cztery koła. Sięgając po Merca z pewnością zdecydowałbym się na wersję 4Matic.

V klasa okazuje się dobrym towarzyszem dalekich podróży. Sprawdzi się w biznesie, ale dla mnie była świetnym kompanem zimowego urlopu. W codziennym miejskim użytkowaniu problemem mogą być gabaryty auta. To wymaga przyzwyczajenia. Szczegolnie podczas miejskich manewrów. Z tej perspektywy to jednak auto dostawcze i choć  zwrotne, to wymagające solidnej ilości miejsca. Zwłaszcza przy parkowaniu. Ale osoby szukające takiego wozu z pewnością mają tego świadomość.

Michał Karczewski, fot. Maciek Ramos i autor, kwiecień 2019