Widać nie było mi dotąd po drodze z Z4. Kilka razy przymierzałem się do testu tego auta i za każdym kończyło się na niczym. Tym razem jednak pełen sukces. Pierwsze organoleptyczne spotkanie z niemieckim roadsterem i…podstawowa wersja. Czy takie BMW w ogóle ma sens? Lub inaczej, jakby powiedział jeden z królów Internetu: czy to warto brać?

Podstawowa odmiana na pewno rozczaruje tych, którzy oczekują sportowych emocji kojarzących się przecież nierozłącznie z autami bawarskiej marki. Jest za to oszczędna i zapewnia taką samą dawkę frajdy z jazdy bez dachu co topowa i35s. Najtańsze Z4 to auto idealne dla kobiety. Przyjemna dla oka stylistyka, wymuszona jednocześnie przez próbę uzyskanie idealnego rozkładu mas. Mamy wiec długi niczym płyta lotniskowca przód i maksymalnie przesuniętą do tyłu kabinę oraz króciutki, seksowny tył. Co ciekawe to jedyna odmiana w gamie Z4, którą można porównać z Mazdą MX-5.

Skąd ten pomysł? Pod maską i18 pracuje dwulitrowy benzyniak o mocy 156 koni mechanicznych. Mazda ze swoich dwóch litrów wyciska 160 koni. Poza podobna mocą i zbliżonymi papierowymi osiągami (Mazda jest nieco lepsza w sprincie, ale BMW wygrywa prędkością maksymalną) łatwo zauważyć zupełnie inny charakter tych modeli. Mazda, paradoksalnie okazuje się bardziej sportowa w tym duecie. BMW gra tu rolę eleganckiego wozu, w którym znacznie lepiej jest się pokazać pod modną knajpą lub na nadmorskich bulwarach. W Mazdzie króluje prostota, a BMW to większa dbałość o detale i lepsze materiały wykończeniowe. W testowym egzemplarzy królowała jasna skórzana tapicerka oraz brązowo-czarne wykończenie kokpitu. Materiały miękkie i przyjemne w dotyku.

Podstawowy silnik dostępny w Z4 może pracować w parze z manualem lub 8-biegowym automatem. Pierwsza opcja jest moim zdaniem bliższa duchowi roadstera, ale druga bardziej pasuje do charakteru Z4 – kobietom znacznie łatwiej będzie poruszać się takim modelem i będą mogły czerpać pełną przyjemność z jazdy bez dachu. Wprawdzie wersja z automatem jest nieco wolniejsza w sprincie od tej z ręczną skrzynią (to jedyna wersja w gamie tego modelu o takiej przypadłości), ale ja składam dach i cieszę się wiatrem we włosach. Cieszyć się zresztą można nim także przy większych prędkością, grubo przewyższających 100 km/h, chociaż nawet przy postawionym „windshocie”, wiatr hulał po kabinie, owiewając nogi kierowcy i pasażera. Ale ja właśnie za to lubię roadstery.

Podstawowa odmiana Z4 to poza sposobem na lans w rzucającym się w oczy aucie bawarskiej marki, także najtańszy sposób na dwumiejscowego kabrioleta spod znaku szachownicy. Auto jest wprawdzie droższe o około 1/3 od Mazdy MX-5, ale to w końcu marka premium. Pocieszenie nadchodzi przy dystrybutorze na stacji paliw. Nawet podczas szybciej i zupełnie nieekonomicznej jazdy auto nie chciało paliw więcej niż 11 litrów na setkę. Przy spokojnej i płynnej jeździe bez trudno uda się zejść poniżej 10 litrów, jak zapewnia producent nawet w mieście. I choć spalanie nie jest istotnym parametrem przy decyzji o kupnie tego rodzaju auta – w końcu ma głównie dawać frajdę z jazdy – to w naszych warunkach może okazać się jednym z argumentów.

Michał Karczewski, fot. autora, wrzesień 2015