Motoryzacyjnie Włochy kojarzą mi się z małymi autami. Mieszkańcy tego kraju nie manifestują swojego stanu posiadania poprzez wielkość samochodu. Miejsc do parkowania mają niewiele, wiec miejskie pojazdy sprawdzają się najlepiej. Przypominając sobie jednak włoskie uliczki, na myśl przychodzą mi również auta sportowe.

Ferrari, Maserati, czy Lambo. Nawet Fiat miał w swojej historii wiele sportowych modeli, wliczając w to auta zrobione przez Abartha. No i jest jeszcze Alfa Romeo. Marka, która kiedyś produkowała ciężarówki. Od wielu lat kojarzy się ze sportowymi wozami i nawet dziś, kiedy wszystko się dewaluuje, samochody spod znaku Alfy maja wyraźnie sportowy charakter.

Przede mną stoi Stelvio. Najnowszy model marki. Ale zaraz zaraz, to przecież SUV. Puryści kręcą nosem, ale chyba nie ma się co obrażać. Skoro zarówno Lambo, jak i Maserati maja w swojej ofercie SUV-y, to tego typu auto spod znaku Alfa Romeo nie powinno dziwić. Z pewnością wcześniej czy później znajdzie się ono także w ofercie Ferrari. Decydenci Alfy zostali zmuszeni do zaoferowania SUV-a w wyniku rynkowej presji. Klienci chcą obecnie jeździć tylko takimi autami. Wyparły one już minivany, niedługo zastąpią pewnie także większość hatchbacków. Dobrze, że Stelvio utrzymane jest w sportowej stylistyce. Tego oczekiwałem od Alfy i nie zawiodłem się.

Na Alfe zawsze patrzy się przez pryzmat wyglądu. W końcu to on w pierwszej kolejności oddziałuje na emocje, a samochody tej marki zawsze wybierało się emocjami a nie rozsądkiem. Podoba mi się Giulia i od razu widzę, że Stelvio garściami czerpie z jej stylistyki. W środku jest podobnie. Niemal to samo wnętrze, które znasz już ze wspomnianego sedana, znajdziesz także w SUV-ie. Spędziłem za kierownicą Stelvio wiele godzin. Przejechałem ponad tysiąc kilometrów. Po takiej trasie wiem, że fotele nie tylko dobrze wyglądają, ale są wygodne i nie męczą. Prawidłowe jest zarówno podparcie pleców, jak i ud. Ogólnie wygodnie się w tym aucie siedzie, przyjemna jest pozycja za kierownicą. Podoba mi się świetne prowadzenie, którego zresztą oczekiwałem od Alfy. Jest szybki i bezpośredni układ kierowniczy. Zawieszenie potrafi być zaskakująco komfortowe (tryb Comfort) lub wyraźnie sztywniejsze, przy sportowym ustawieniu elektroniki. Wtedy także reakcje na gaz są wyraźnie wyostrzone. Wyboru dokonuje się selektorem umieszczonym w tunelu środkowym. Do gustu nie przypadł mi za to system multimedialny w jaki wyposażono auto. Ekran nie jest dotykowy, a jego grafika wygląda archaicznie. Do tego obsługa pokrętłem nie jest już w modzie. To razi w nowym modelu i powinno zostać poprawione.

Liczenie kosztów w przypadku sportowych aut mija się z celem. Ale gdyby ktoś jednak chciał oszczędzać, nie sięgnie zapewne po ekstremalną wersję Q. Dla niego przygotowano odmianę z dieslem. Jednostka o pojemności 2.2 litra dostępna jest w dwóch odmianach mocy. Miałem okazję przyjrzeć się tej mocniejszej – 210 konnej. Spalanie nie jest przesadnie niskie, ale da się je utrzymać na rozsądnym poziomie 7-8 litrów w trasie. Podoba mi się świetne wyciszenie kabiny. Przy tak wysokim aucie to spora sztuka. Dźwięk silnika nie jest męczący, ale do uszu jadących nie dociera także szum opon, czy powietrza opływającego karoserię. To wszystko sprawia, że Stelvio okazuje się dobrym kompanem w dalekich trasach. Tym bardziej, że przy odpowiednim ustawieniu elektroniki jest zaskakująco komfortowe i miękko wybiera nierówności.

Na koniec pojawia się pytanie – dla kogo właściwie jest ten samochód? Na pewno nie dla fanów terenowej jazdy. Niech nikogo nie zwiedzie bojowa stylistyka, zwiększony prześwit i seryjny napęd na cztery koła. Efektowne 18-calowe felgi niezwykle łatwo uszkodzić o krawężnik. Mają potężne wycięcia, zza których widać żółte zaciski tarcz hamulcowych. Skupiają na sobie uwagę, dlatego nie będą wyglądały dobrze, gdy zostaną poobijane. Wersja z dieslem jest szybka, ale nie ekstremalnie. Wydaje się wiec, że Stelvio w tej odmianie najlepiej sprawdzi się jako auto na długie trasy. Pokonywane biznesowo lub rodzinnie. Jest zaskakująco wygodne. I na pewno modne. Takim SUV-em można pochwalić się podjeżdżając na pole golfowe lub pod elegancką knajpę.