Razem łatwiej stawiać czoła unijnym wymogom. Dlatego też, aby obniżyć ogólny wynik emisji szkodliwych substancji przez auta swojej produkcji, Suzuki postanowiło sięgnąć po hybrydy. Można tworzyć swoje, ale szybciej skorzystać z aut innej marki, w ramach współpracy.

Wybór padł na Toyotę. Ofertę Suzuki uzupełniły dla modele tej marki. Pierwszy z nich to Swace, czyli przebrana Corolla kombi. Drugi to Across, czyli przypudrowane RAV4. To bardzo dobra decyzja. Po pierwsze Suzuki niemal od ręki zyskało 2 niskoemisyjne modele. Oba auta są bowiem dostępne tylko jako hybrydy (w ofercie Toyoty mają też swoje wersje spalinowe). Po drugie Toyota ma ogromne doświadczenie w produkcji samochodów hybrydowych i produkuje je od 20 lat. W efekcie nie jest dziś postawiona pod ścianą i nie musi z dnia na dzień opracowywać nowych napędów, bo nie dość, że ma całą gamę takich wozów, to jeszcze są to hybrydy sprawdzone i znane z trwałości i przyjemnego użytkowania. Przyjemnego oznacza takiego, które nie jest męczące dla kierowcy. Ponadto Hybrydy Toyoty mało palą.

Jest jeszcze jedna zaleta. Suzuki sięgając po 2 modele Toyoty uzupełniło gamę swoich pojazdów o takie modele, których nie miało. Swace oferowane jest tylko jako kombi. Across to spory SUV. Na SUV-y jest teraz moda, wiec to strzał w dziesiątkę. Patrząc na ten model ze znaczkiem Suzuki łatwo zauważyć zmiany. Ale głównie z przodu. Przedni pas został przeprojektowany. Inne są wzory aluminiowych felg. Dalej to już dobrze znana „RAVka”, przyozdobiona w znaczki Suzuki. Zresztą ten nowy przód, z wielką atrapą wlotu powietrza, wygląda całkiem dobrze. Nie mam wrażenia, że został zrobiony w pośpiechu, aby tylko „jakoś to było”. Takim autem chętnie ruszyłbym w trasę, mimo, że hybrydy swoje zalety ujawniają głównie w mieście. Hybrydowy napęd Toyoty mało pali, a elektronika niemal niezauważalnie żongluje silnikiem spalinowym i elektrycznym, raz włączając jeden, a raz drugi. Przy mocniejszym wciskaniu gazu jednostka spalinowa skutecznie odpycha auto. Przy delikatnym, gdy jedziesz wolniej, jazda odbywa się wyłącznie na prądzie. Co więcej, ta wersja napędu, to hybryda typu plug-in, czyli można doładować ją z gniazdka.

Taki autem najchętniej ruszyłbym na wycieczkę w góry. Ma napęd na cztery koła, automat, i jest pakowne. Na brak miejsca nie będą narzekać zarówno osoby jadące z przodu, jak i z tyłu. Spory jest też bagażnik. Auto oferowane jest z jednym silnikiem – benzynowym o pojemności 2,5 litra. Do tego silnik elektryczny, który, jak zapewnia producent, po naładowaniu pozwala na jazdę w trybie bezemisyjnym przez 75 km. To całkiem przyjemny duet, bo z jednej strony można jechać w absolutnej ciszy, a z drugiej przyspieszenie do setki na silniku spalinowym zajmuje tylko 6 sekund. Co ciekawe ten parametr dla tej samej jednostki w RAV4 wygląda gorzej.

I teraz zasadnicze pytanie. Po co miałbym kupić Acrossa, skoro mogę sięgnąć po oryginał, czyli Toyotę. Może bardziej podobałaby mi się stylistyka zmienionego przodu Suzuki, może miałbym już inny model tej marki i chciałbym serwisować oba auta u tego samego producenta, a może po prostu wolę Suzuki od Toyoty. Trudno powiedzieć. Nie ma jednoznaczny argumentów, raczej indywidualne preferencje. Across pozornie kosztuje nieco więcej od RAV4, ale dostępny jest tylko w topowej „wszystkomającej” wersji wyposażenia i z mocniejszym silnikiem. Toyota daje większe możliwości konfiguracji. Natomiast dzięki hybrydzie typu plug-in udało się zmniejszyć ogólny wynik emisyjności swoich modeli, a także zapewnić klientom możliwość zakupu sporego SUV-a, której wcześniej Suzuki nie miało.