Jeszcze nie tak dawno seria DS była gamą Citroënów dla bardziej wymagających klientów. Tych, którzy lubią auta lepiej wyposażone i ciekawiej wystylizowane. Takich, którzy cenią nawiązania do historii, choć nowe DS-y z dawnymi autami o tej nazwie od początku nie miały nic wspólnego. Grupa PSA postanowiła sprawić, aby DS stało się osobną marką.

Co ciekawe wiele osób, które nie interesują się motoryzacją, a po prostu lubią ładne rzeczy, mają na razie problem ze zrozumieniem całej sytuacji. Przyzwyczaili się do tego, że miejskie autko dla gadżeciaży to DS 3, a kompaktowe – DS 4, ale nadal są pewni, że to Citroen. Taki stan będzie trwał do czasu, kiedy wszystkie dotychczasowe modele nie zostaną zastąpione przez kolejne generacje, które nie będą stylistycznie zbliżone do produktów Citroëna. Sama koncepcja stworzenia nowej, francuskiej marki, robiącej auta pełne paryskiego szyku jest świetna. Niestety na efekty musimy poczekać.

Przede mną stoi DS 3, który i tak ma sporo szyku. Szczególnie podoba mi się konfiguracja kolorystyczna testowanej wersji. Intensywny niebieski lakier połączono z białym dachem i lusterkami. Połączenie nieco marynistyczne. Takie auto pewnie świetnie prezentuje się nad brzegiem Loary w słoneczne, jesienne popołudnie. Ale równie dobrze czuje się na zatłoczonych ulicach dużych polskich miast. Coś dla tych, którzy kupują oczami. Wyobrażam sobie, że to samochód dla młodych ludzi poruszających się głównie po mieście. Lubiących modne miejsca i gadżety. Sam DS jest zresztą jednym z nich. Wszystko zostało tu podporządkować stylizacji. Dizajn zegarów, plastikowy panel idący przez całą długość deski rozdzielczej, mocno wyprofilowane fotele, choć przecież nie jest to sportowy wóz. Lubię takie smaczki. Nawet kluczyk jest tu niepowtarzalnym gadżetem.

Zmiana nazwy tego modelu zbiegła się z liftingiem. Modyfikacji uległ pas przedni, tylne lampy, detale wnętrza. Pod maskę trafił nowy silnik z rodziny PureTech. Taka jednostka znalazła się w testowanym egzemplarzu. To trzycylindrowy, turbodoładowany benzyniak o pojemności 1,2 litra. Nasza wersja okazała się tym ciekawsza, że do przeniesienia napędu użyto automatycznej, sześciobiegowej skrzyni. Taki duet do rzadkość w miejskich autach, i to błąd, bo właśnie w mieście wykazuje najwięcej zalet. Niewielki silnik pracuje z typowym dla trzech cylindrów brzmieniem i kulturą. Do ideału w postaci litrowego Ecoboosta z Fiesty trochę mu brakuje. Ale 110-koni mechanicznych, które generuje, z powodzeniem wystarczy do napędzania tego autka w mieście. Automatycznej skrzyni zdarza się poszarpywać, zwłaszcza na niższych biegach i przy niewielkich prędkościach, ale ogólnie dobrze oceniam ten duet i wybrałbym właśnie takie rozwiązanie, zamiast tradycyjnej, manualnej przekładni oferowanej w tym modelu.

Myślę, że poliftingowe DS 3 spodoba się kobietom. Kolorowe, gadżeciarskie, wyróżniające się na ulicy. Ciekawa alternatywa dla MINI, choć tańsza. Płeć piękna z pewnością doceni kolorystykę i wykończenie wnętrza. Do tego oszczędny silnik i automatyczna skrzynia, która dużej części kobiet ułatwia życie. Doceniam stylizację tego auta, ale sam chętnie sięgnąłbym po odmianę Performance. Po liftingu topowe DS 3 ma 208 koni. Jazda takim autem jest wymagająca, chociażby ze względu na brak napędu na cztery koła, ale jest rodzajem frajdy, który lubię.

Michał Karczewski, fot. autora, sierpień 2016