Producenci coraz częściej pozwalają kupić sportowe wersje swoich aut w lepszej cenie. Tak naprawdę to tylko pozory sportu. Mają stylizację topowych odmian, ale słabsze silniki. Sąsiad i tak pomyśli, że to ten mocniejszy. Punkt dla ciebie.
Aby osiągnąć ten zamierzony efekt sportowego WOW przypadku Forda, wystarczy sięgnąć po wersje ST-line. Stylistycznie ma większość atutów prawdziwego ST-ka. Weźmy Fiestę. Zmienione zderzaki, duży spojler, czy 17-calowe alufelgi. Do tego intensywnie czerwony lakier, połączony z czarnym dachem i lusterkami. W środku też znajdziesz kilka sportowych akcentów. Od debiutującej odmiany ST różni się praktycznie tylko brakiem sportowych foteli Recaro i logo na kierownicy. Nawet bez tego wygląda bardzo smacznie. Ale zaraz zaraz…gdzieś to już widziałem. No tak. Podobnie stylizowana była poprzednia generacja tego auta. Wtedy była to odmiana o nazwie Red. Prawdziwa Fiesta ST dopiero wjeżdża na rynek i będzie najdroższą odmianą. Jeśli jesteś w stanie pogodzić się ze słabszym silnikiem to ST-line jest złotym środkiem między podstawowymi i luksusowymi wersjami (tak, jest też Vignale), a topowym ST. I uwaga, tak wyglądającą Fieste można mieć z prawie każdym silnikiem z gamy, nawet z 85-konnym 1.1.
W przypadku testowanego egzemplarza nie było jednak tak źle. Było wręcz bardzo dobrze, bo pod maską znalazł się litrowy Ecoboost o mocy 140 koni, czyli najmocniejszy silnik oferowany w „zwykłej” Fieście. W tej wersji faktycznie można mówić, że jest to preludium do ST. Ja zresztą bardzo lubię ten silnik. Niezwykle podobał mi się w poprzedniej generacji Fiesty. Jest dynamiczny niemal w całym zakresie obrotów, ale wyraźnie lepiej czuje się w środkowej i górnej partii. Natomiast cały czas mam wrażenie, że w poprzednia generacja Fiesty z tym motorem była nieco żwawsza. Rzut oka na liczby. Ta sama moc, to samo przyspieszenie (9 sekund do setki). Za to zmieniona skrzynia biegów – poprzednio ten silnik oferowany był z pięciobiegowym manualem, obecnie jest sześć przełożeń. Ale odpowiedzią może być maksymalny moment obrotowy – dane techniczne mówią o 200 Nm w poprzedniej generacji, kontra 180 w obecnej. Nie zmienia to faktu, że to nadal mój faworyt pod maską Fiesty. Jeden z niewielu trzycylindrowych silników, który nie irytuje swoim brzmieniem (momentami brzmi nawet zadziornie) i wibracjami (czuć je jedynie na biegu jałowym, ale i tak konkurenci mają z tym większy problem).
Wybór wersji ST-line wiąże się tez z pewnymi niegodnościami. Jednym z elementów tego pakietu jest sztywniejsze zawieszenie, które w połączeniu z niskoprofilowymi 17-stkami sprawia, że Fiesta okazuje się naprawdę twarda. Zakładam, że ta odmiana mimo wszystko, nie będzie eksploatowana na torze, a codziennej jeździe wolałbym bardziej sprężyste zawieszenie z tańszych odmian. One też prowadzą się znakomicie.
Michał Karczewski, fot. autora, marzec 2019