Fiat powinien produkować auta ludu. Wiem, że to hasło kojarzone z niemiecką marką. Ale Volkswagen to dziś co najwyżej auto dla ludu zarabiającego w Euro. Włoski gigant kojarzy mi się z autami dla mniej zamożnych odbiorców. Jednak ten wizerunek chyba samemu Fiatowi przez ostatnie kilkanaście lat średnio pasował.

Weźmy klasę aut kompaktowych. Od dobrych kilkunastu lat włoski producent próbował udowodnić, że postrzeganie go jako wytwórcy relatywnie tanich wozów dla popularnego odbiorcy to już przeszłość. Teraz Fiat będzie autem na niemieckim poziomie, powiedziano w 2002 roku. Również cenowym. Dobitny przykład Stilo, które wzorowane na Golfie, wystartowało z wygórowaną ceną i okazało się wielka klapą. Kolejne Bravo, choć cenę miało o wiele lepiej skalkulowaną i bardzo dobre jeździło, nie zdołało zmienić do końca tego postrzegania. Mijały kolejne lata, a Fiat skupił się na rozbudowywaniu gamy modelu 500. Retro, ale dla wybranych, bo znowu dość kosztowne. Kiedy już myślałem, że włoski producent całkowicie odpuści segment kompaktowych wozów, pojawiło się Tipo. Powrót do starej nazwy, to również powrót do lepszego wyczucia oczekiwań odbiorców.

Jest znacznie taniej, niż przez ostatnie lata. Ale tanio w tym przypadku wcale nie oznacza słabo, czy tandetnie. Już na pierwszy rzut oka przekonuje mnie stylistyka. Są w tym aucie ciecia kosztów, ale nie na każdym kroku. Właściwie w bardzo niewielu miejscach. Za to ogólne wrażenia są bardzo dobre. Najbardziej podoba mi się znakomite zawieszenie. O wiele lepsze niż w wielu droższych autach. Po pierwsze wyjątkowo komfortowe. Moda na twardo zestrojone podwozia za wszelką ceną i w każdym segmencie, jest irytująca. To z Fiata jest ciche, świetnie łyka nierówności, a jednocześnie nie powoduje, że auto kładzie się na zakrętach. Naprawdę wybitne. Kolejny plus to napęd. Pod maską pracuje turbodoładowany benzyniak o pojemności 1.4 litra i mocy 120 koni mechanicznych. Silnik, który nie jest dostępny w sedanie, a okazuje się optymalnym napędem dla Tipo. Jest przyjemnie elastyczny, ale przy rozpędzaniu lubi wyższe obroty. Minus to spore spalanie, mimo sześciostopniowej skrzyni.

Podoba mi się wykończenie wnętrza. Materiały mają ładną fakturę, są porządnie spasowane i przyjemne w dotyku. Nic tu nie hałasuje. Miałem obawy szczególnie w przypadku dotykowego ekranu w konsoli centralnej. Nie jest wbudowany w kokpit, a jedynie osadzony na jego szczycie. Takie rozwiązanie stosuje kilku producentów np.  Mercedes. Ale tylko w Fiacie ekran nie trzeszczy. Sam wyświetlacz jest zresztą o niebo lepszy od dotychczas stosowanych w autach tej marki – czytelny nawet przy sporym nasłonecznieniu i dobrze reagujący na palec. Działa jak przyzwoity smartfon. Wole tradycyjne przyciski, ale jednocześnie jeśli już mam się zmierzyć z nowoczesnością to właśnie w takim wydaniu.

To co w Tipo nie przypadło mi do gustu, to głównie wspomniane wcześniej nieliczne oszczędności – zbyt słabe wyciszenie kabiny, kiepska jakość obrazu z kamery cofania, zauważalna zwłaszcza w nocy. To jednak naprawdę niewiele jak na auto, które miało dołączyć do grona budżetowych konkurentów, ale uplasowało się znacznie bliżej uznanych wozów kompaktowych.

Producent twierdzi, że Tipo w wersji hatchback i kombi to propozycja głownie dla klientów flotowych. Ale SW zadowoli także rodziny. To spory, komfortowy wóz, z wielkim bagażnikiem. Dobrze, że Fiat przestał aspirować do klasy premium, a nowym modelem wrócił do tego, co przed laty robił najlepiej – aut dla masowego odbiorcy. Czekam na kolejne.

Michał Karczewski, fot. autora, kwiecień 2017