Sportowy dylemat – Skoda Octavia 2.0 TSI Sportline

Czerwone auta są najszybsze. W przypadku Octavii faktycznie tak jest. Szczególnie, gdy pod maską pracuje dwulitrowy benzyniak, a o skuteczne przeniesienie napędu na drogę dba napęd na cztery koła.

Czerwona Octavia to wbrew pozorom nie wersja RS, ale odmiana z pakietem Sportline. Z zewnątrz łatwo można pomylić ją z tą prawdziwie sportową. Niskoprofilowe alufelgi, czarne lusterka i czarna lotka na klapie bagażnika. Do tego zmienione zderzaki i nakładki na progi. Jest też sportowe wykończenie wnętrza. Kubełkowe fotele ze zintegrowanymi zagłówkami, trójramienna kierownica, nakładki na pedały. Ale zaraz. Ta wersja wcale nie udaje usportowionej. Ona naprawdę jest usportowiona. Nie tylko wygląd za tym przemawia. Wystarczy spojrzeć pod maskę, przejrzeć dane techniczne i porównać…z wersją RS. Odmianę Sportline można mieć z kilkoma słabszymi benzyniakami i dieslami. Ale testowaną wersję napędza najlepszy silnik – benzynowe 2.0 TSI. Nie żadna hybryda, nawet ta miękka. Czysta, czterocylindrowa turbodoładowana benzyna z bezpośrednim wtryskiem. Wszystkim fanom motoryzacji serce zaczyna bić szybciej, bo przecież takich silników już nie ma. Rzut oka na konsolę centralną i robi się jeszcze ciekawiej. Napis 4×4 obok selektora zmiany biegów automatycznej skrzyni zdradza, że nie będzie tu problemów z trakcją i efektywnym przeniesieniem możliwości silnika na koła.

Nie jest to wysilona dwulitrówka. Ma 190 koni i 320 Nm momentu obrotowego. Ale to wystarczy, aby stanąć w szranki z aktualną wersją RS. Topowa odmiana ma pod maską ten sam silnik i choć legitymuje się mocą 245 koni mechanicznych, to przyspieszenia do setki w obu autach są identyczne – 6.8 sekundy. To zaskoczenie, bo dlaczego w takim razie miałbym sięgnąć po RS, skoro Sportline ma takie same osiągi. Nie do końca. RS ma nieco więcej momentu obrotowego – maksymalnie 370 Nm i, co oczywiste przy wyższej mocy, nieco wyższą prędkość maksymalną. Ma także to, czego Sportline z tym silnikiem nie ma za żadne pieniądze – manualną skrzynie biegów. Sporo osób powie, że obowiązkowe DSG jest super i kupiliby właśnie taką wersję. Ale wielu entuzjastów manualnych przekładni skrzywi się z tego powodu na odmianę Sportline i sięgnie po RS. Niestety tu znowu trzeba wybierać. Odmiana RS nie ma w wersji benzynowej napędu na cztery koła. A to wielki atut słabszej wersji.

Trudny orzech do zgryzienia. Szczególnie, że oba auto kosztują niemal tyle samo, bo około 150 tysięcy złotych. Oczywiście tylko wtedy, gdy nie zaczniesz szaleć z opcjami, ale części z nich i tak nie warto wybierać, bo oczekiwanie na tak wyspecyfikowany model będzie trwało wieki. Im prościej tym lepiej. Też wychodzę z tego założenia, wiec choć odmiana Sportline bardzo mi się podoba, to jednak sięgnął bym po RS, ze względu na manualną skrzynię biegów. Dopłaciłbym za to chętnie za adaptacyjne zawieszenie. Dzięki niemy Octavia wbrew sportowemu wyglądowi okazuje się bardzo komfortowym i sprężystym autem. DSG ma swoje zalety, w trasie zmienia biegi niezauważalnie, ale podczas ruszania reaguje zbyt brutalnie – trudno ruszyć płynnie i to mi się nie podoba, ale jest bolączką także innych modeli z tą skrzynią. Dlatego sięgnąłbym po wersję z manualną przekładną.

MK, fot. autora, maj 2022