Według aktualnych trendów, Kamiq wygląda jak przepis na idealne miejskie auto. Ma niewielkie rozmiary zewnętrzne i podniesione nadwozie. Mimo to, pozostaje w cieniu większych modeli.
Przy okazji niedawnego liftingu producent zmienił front i tył auta. We wnętrzu zmieniły się detale. Koncepcja tego modelu pozostała jednak bez zmian. Trudno mi oprzeć się wrażeniu, że ten model to podniesiona Fabia. Może nieco większa, bo ten wóz jest od Fabii o 14cm dłuższy. Zmodyfikowany według najnowszych trendów. W końcu każdy chce mieć SUV-a lub crossovera, wiec zwiększony prześwit zawsze jest na plus. I dla mnie ten przepis brzmi całkiem dobrze. Fabia to hit Skody, choć mam wrażenie, że dziś na drogach widuje raczej te większe modele czeskiego producenta. Kamiq nie jest modelem, który budzi emocje. Ale jako miejskie auto zaprojektowane według najbardziej aktualnych trendów, sprawdza się bardzo dobrze.
We wnętrzu podoba mi się prostota. Jest centralny wyświetlacz z łatwym w obsłudze interfejsem oraz modny dziś zestaw elektronicznych zegarów, który zastąpił tradycyjne wskaźniki. Poza tym wszystkie funkcje obsługiwane są zwykłymi przyciskami. Na plus zaliczam tradycyjny panel klimatyzacji – jest czytelny, a w zimę będzie można go bez trudu obsługiwać w rękawiczkach. Cześć funkcji obsługuje się z kierownicy, również za pomocą przycisków i fizycznych rolek. Zapewniono też łatwy dostęp do wyłączenia w menu brzęczyka przekroczenia prędkości i przekroczenia pasa ruchu. To dwa-trzy kliknięcia więcej niż w przypadku aut z grupy Renault, ale nadal o wiele wygodniej niż u innych producentów. Również system start/stop można wyłączyć jednym przyciskiem – to plus, bo auto nie ma miękkiej hybrydy i posiada tradycyjny rozrusznik.
Kamiq oferowany jest z jednym z trzech silników. Do wyboru jest 1.0 TSI o mocy 95 lub 115 koni mechanicznych i 150-konne 1.5 TSI. Diesla brak. W przypadków silników 1.0, oprócz mocy, różnica poleca na tym, że słabsza odmiana ma pięciobiegową manualną skrzynię, a mocniejsza – sześciobiegową. Testowana wersja to litrowy, 115-konny benzyniak, ale w wersji z DSG. I ta odmiana wydaje mi się optymalnym rozwiązaniem. Z automatem wygodnie się jeździ, zmienia biegi płynnie i znacznie zwiększa komfort. Jednocześnie silnik zapewnia auto wystarczającą dynamikę i nie zniechęca spalaniem. Podczas testu oscylowało ono w okolicach 6-7 litrów na setkę. Jedynym minusem są spore wibracje, gdy silnik jest zimny. Potem problem ustaje. Jednostka ma trzy cylindry.
Coraz trudniej kupić sensowny samochód za mniej niż 100 tysięcy złotych. Wybór do tej kwoty nie jest duży, szczególnie patrząc na auta kompaktowe, które mogą pełnić funkcję jedynego w rodzinie. Być na tyle uniwersalne, że można nimi jeździć zarówno po mieście, jak i w trasie. Kamiq, o gabarytach nieco większej Fabii, da sobie radę w tej roli. Cena za podstawową wersję to obecnie 82 700zł. Testowana odmiana, bez dodatkowych opcji, to już koszt 105 800zł. Można jeszcze sięgnąć po topową odmianę Monte Carlo. Ma wprawdzie 150-konnego benzyniaka, ale kosztuje niemal 123 tysiące, a to już poziom cen, przy którym można zacząć myśleć o Octavii.
MK, fot. autora, listopad 2024