Renault potrafi robić sportowe samochody. Ma w tym wieloletnią tradycję i doświadczenie. Dwie dodatkowe litery w nazwie oznaczają, że masz do czynienia z zupełnie innym autem.

Innym niż niesportowa wersja, na bazie której zostało zbudowane. Weźmy na przykład Megane. Rodzinny kompakt, który nijak nie kojarzy się ze sportem. Potrafi zabrać rodzinę na wakacje lub służyć jako codzienny środek transportu do pracy lub na zakupy. Ale jeśli widzisz żółte Megane, które na tylnej klapie ma napis R.S., możesz mieć pewność, że to zupełnie inne auto. Potrafi to co bazowa wersja, ale bez problemu poszalejesz nim na torze. Właśnie tam wyciśnie z ciebie siódme poty, a ty będziesz w stanie docenić pracę inżynierów, którzy od lat tworzą sportowe odmiany aut francuskiego producenta.

Żółty kolor to już tradycja. W gamie są wprawdzie także inne lakiery, ale to właśnie ten najbardziej kojarzy się, ze sportowymi Renault. W latach 90-tych, taki właśnie kolor miało rajdowe Megane Coupe Janusza Kuliga. Jeśli Megane jest żółte, znaczy, że będzie szybkie. Ale zanim się przejedziemy, jeszcze rzut oka na nadwozie. To ostentacyjny wóz i to mimo, że testowany egzemplarz nie miał ekstremalnego pakietu Cup. Patrzę na zmienione zderzaki i wielkie koła z alufelgami, zaopatrzone w hamulce Brembo. Poszerzone błotniki powodują, że optycznie auto wydaje się o wiele bardziej muskularne. Szkoda, że zastosowane w nich wloty powietrza, to tylko atrapa. Za to całkiem prawdziwy jest sportowy wydech z centralnie umieszczoną końcówką. Generuje głośny, basowy pomruk, ale we wnętrzu niepotrzebnie wzmocniono jego dźwięk sztucznym brzmieniem z głośników.

Otwieram drzwi i nie bez trudu wpasowuje się w twardy, kubełkowy fotel. Ma solidne trzymanie boczne i wykończenie z alcantary, które lubię. Niepotrzebnie jadłem jednak tak duży obiad. Może dzięki temu fotel odbieram jako leszcze lepiej dopasowany. Przed oczami mam kokpit dobrze znany z innych wersji Megane. Kierownica – nieco inna – wykończona częściowo alcantarą i zaopatrzona w czerwony pasek, wykazujący centralne położenie kół. Pamiętam, że dawniej wyróżnikiem był żółty cyferblat obrotomierza. Teraz, gdy zegary są wyświetlane elektronicznie, nie ma już takich smaczków. Są za to inne. Kilka emblematów z oznaczeniem R.S., sportowe nakładki na pedały, czy metalowe listwy na progach. Doceniam, że wnętrze jest porządnie spasowane i wykonane z przyjemnych materiałów.

Najważniejsze w sportowym aucie jest jednak to, co pod maską. Pracuje tam relatywnie niewielki silnik, bo mający zaledwie 1,8 litra pojemności. Oczywiście benzynowy i turbodoładowany. Podczas dodawania gazu słuchać głośna pracę turbiny. To spodoba się fanom Subaru, choć świst jest zupełnie inny. Z tej niewielkiej pojemności wykrzesano aż 300 koni mechanicznych i 420 Nm momentu obrotowego. Potężne wartości. Szczególnie, że auto ma jedynie napęd na przód. Przy takich parametrach chciałoby się widzieć na tylnej klapie napis 4×4. Tymczasem na drzwiach można zobaczyć inny emblemat – 4 Control. Oznacza to, że Megane skręca wszystkimi czterema kołami. Podczas miejskiej jazdy, z niewielkimi prędkościami, tylne koła wychylają się w kierunku przeciwnym do przednich. Przy szybkiej jeździe – odwrotnie – podążają swym wychyleniem za przednimi. Dzięki temu udaje się uzyskać lepszą zwrotność podczas parkingowych manewrów i o wiele większą łatwość w pokonywaniu zakrętów.

Zawieszenie Megane R.S. jest twarde. Widać, że mimo iż jest to rodzinny hatchback, który może służyć na co dzień, nie szukano tu kompromisów. Natomiast to nadal jest auto, które może służyć jako rodzinny kompakt. Tyle, że wyłącznie dla tych ojców rodziny, którzy ponad wyprawy na wakacyjne wojaże i komfort poruszania się po mieście, cenią weekendowe wypady na tor. Jeśli nie możesz sobie pozwolić na typowo sportowy wóz, a do tego drugi – stricte rodzinny, to hothatch będzie najlepszym wyborem. Sięgając po Megane masz gwarancję, że zrobili je goście, którzy znają się na produkcji sportowych aut.

MK, fot. autora, lipiec 2021