Skoda weszła w elektromobilność metodą szokową. Zamiast szumnych zapowiedzi i rozłożonych w czasie działań, znienacka wprowadziła do swojej oferty dwa ekologiczne modele. Elektryczne Citigo zastąpiło dotychczasową, benzynową wersję, zaś gamę Superba uzupełniła hybryda typu plug-in.

Hybrydowy Superb nazywa się iV. Na początku mocno krzywiłem się na myśl o tym aucie. W końcu nie jest to miejski wóz, w przypadku którego najłatwiej poczuć hybrydowe zalety. Miasto, korki i powolna jazda to idealna warunki dla aut o takim napędzie. Superb jest zaprzeczeniem tego stylu. Auto przewidziane do tego aby pokonywać długie trasy. W wersji Combi, kojarzące się raczej z rodzinnymi wojażami. Okazuje się, że hybryda w takiej konfiguracji także sprawdza się dobrze. Głównie za sprawą koncepcji napędu jaki wybrał producent.

Bolączką aut hybrydowych są bezstopniowe skrzynie automatyczne. Jazda nimi w szybko pokonywanej trasie to prawdziwy koszmar. Wycie silnika podczas wyprzedzania potrafi bardziej zmęczyć niż dać frajdę z jazdy. W Superbie do przeniesie napędu wykorzystano dobrze znane DSG. Dzięki temu pod tym względem jazda nie różni się od innych wersji zaopatrzonych w tę skrzynię. Pod maską znajduje się zespół silnika benzynowego i elektrycznego. Ten duet to jednostka 1.4 TSI o mocy 156 koni mechanicznych, i silnik elektryczny o mocy 85 kW. Łączna moc takiego zestawu to 218 koni mechanicznych.

Podczas jazdy silnik elektryczny wspiera prace benzynowego, a dzięki odzyskiwaniu energii podczas hamowania, ładuje się także dodatkowy akumulator. Pozwala to na jazdę wyłącznie na prądzie, gdy na drodze pojawi się korek. To jednak rozwiązanie doraźne, bo prawdziwy sens hybrydy typu plug-in polega na ładowaniu auta we własnym zakresie. Ten wtyczkowóz można naładować z domowego gniazdka lub stacji miejskiego ładowania. Tych ostatnich jest u nas jak na lekarstwo, ale jeśli ktoś ma garaż z dostępnym prądem to może taki wóz może ładować wygodnie każdej nocy. Producent zapewnia, że w pełni naładowany 13 kWh akumulator wystarczy do przejechania 55 km w trybie bezemisyjnym. W tym trybie można jechać nawet z prędkością 140 km/h, wiec jazda autostradą także wchodzi w grę.

Podoba mi się płynna praca obu napędów i to jak dobrze się dogadują. Przy niewielkim obciążeniu w mieście i delikatnym ruszaniu jazda zaczyna się wyłącznie na silniku elektrycznym. Przy większym obciążeniu, w miarę przyspieszania, auto przełącza się na zasilanie benzyną. Jedynym mankamentem ekologicznego napędu Superba jest własność wynikająca ze wspomnianego odzyskiwania energii. Każde odpuszczenie gazu powoduje, że auto istotnie zwalnia i ma się wrażenie jakby ktoś złapał za tylny zderzak i ciągnął w stronę przeciwną do kierunku jazdy.

Z tym jednak można się szybko pogodzić, szczególnie, że nie licząc „zielonego” napędu, to dobrze znany Superb Combi z wielkim wnętrzem i ogromnym bagażnikiem. W topowej odmianie Laurin&Klement wyposażony w komplet elektronicznych gadżetów i skórzaną tapicerkę. Poza tym czerwony, a wiec najszybszy. I zwracający na siebie uwagę, dowodząc, że limuzyna nie musi być nudna.

Michał Karczewski, fot. autora, wrzesień 2020