Budżetowe sedany to ulubione auta rynków blisko i dalekowschodnich. Uwielbiane są także w Polsce. Kupując je masz poczucie dobrze wydanych pieniędzy. Dobrze, bo dostajesz duży samochód za małą kasę. Możesz zawieść na działkę sporo gratów, a gdy trzeba, rodzinę na wakacje. A jednocześnie masz namiastkę limuzyny.
Weźmy Citroëna C-elizee. To właśnie relacja ceny do ilości jest kluczowa w tym aucie. Wiele rzeczy cię w nim wkurza, ale myślisz sobie: „nie był w końcu taki drogi”. Nie znaczy to jednak, że jedynym atutem budżetowych sedanów jest cena. Citroen to świetny wóz, jeśli oczekujesz prostego auta bez zbędnych bajerów. Ma wygodne, obszerne wnętrze. Przyzwoite, duże fotele. Masę miejsca z tyłu. Całkiem niezłe podwozie – zestrojone komfortowe, bez modnego zadęcia na sportową charakterystykę. Gdzie w takim razie są oszczędności? Oto przykłady. Materiały użyte do wykończenia wnętrza są twarde. Klapa ogromnego kufra (506 litrów) pozbawiona maty od wewnętrznej strony. Obsługa elektrycznych szyb (wszystkich czterech) umieszczona została w tunelu środkowym (oszczędność kabli, prostszy montaż). W drzwiach brak głośników – umieszczono je przy podszybiu i na tylnej półce. Do tego kiepskie wygłuszenie kabiny. Ale widzę w tym też plusy. Materiały, z których wykonano kokpit mają niebrzydką fakturę – jest nawet przyjemna, lakierowana wstawka – są zmontowane solidnie, nie skrzypią i nie trzeszczą. Standard nie odbiega zresztą od konkurentów – może jedynie Fiat Tipo prezentuje tu wyższy poziom. Ale w Dacii Logan, Skodzie Rapid czy bliźniaczym Peugeocie 301 jest podobnie.
Tańsze i lżejsze materiały oraz mniejsza ich ilość, a także brak elektronicznych bajerów ma pozytywny wpływ na masę auta. Jeśli pod maską auta pracuje mocniejszy z dwóch dostępnych benzyniaków, czyli 115-konny 1.6, osiągi są całkiem zadowalające. Do setki C-elisee przyspiesza w 10,3 sek. i może jechać z maksymalna prędkością równą 188 km/h. Warunkiem jest wkręcanie silnika na wysokie obroty – maksymalny moment obrotowy równy 150 Nm dostępny jest przy 4000 obr/min. Podczas naszych jazd testowych silnik zadowalał się wartością 8,5 litra benzyny na sto kilometrów. Jeśli dla kogoś to dużo, zawsze może sięgnąć po turbodiesla. Moim zdaniem to lepszy wybór ze względu na większy moment obrotowy, który dostępny jest przy znacznie niżej. Efekt to większa przyjemność z jazdy i wrażenie lepszej dynamiki – fałszywe, bo benzynowe 1.6 jest szybsze. Lubisz automatyczne skrzynie biegów? Nie ma sprawy – C-elisee dostępne jest także z taką przekładnią, ale jedynie w parze z testowanym, mocniejszym benzyniakiem.
Cieszy mnie rozwój segmentu budżetowych sedanów. Wprawdzie nie jestem entuzjastą tego typu nadwozi (są mało praktyczne), ale sam fakt oferowania tego typu aut przez kilku producentów udowadnia, że za cenę pojazdu segmentu B, możesz mieć kompaktowy wóz z potężną ilością miejsca. Citroen i Peugeot ocenili sytuację rynkową w tej sposób, że ich modele oferowane są tylko jako wspomniane sedany. Dacia proponuje Logana również jako kombi. Fiat idzie o krok dalej i za chwilę do gamy Tipo, poza sedanem i kombi, dołączy hatchback. Jeśli tylko cena będzie na poziomie odmian ze stopniowanym tyłem, sukces murowany. Mam nadzieję, że pozostali producenci, w tym koncern PSA, pójdą w tym samym kierunku i zaczną oferować swoje tanie pojazdy również w innych odmianach – hatchbacki nie są wprawdzie uwielbiane przez blisko i dalekowschodnich purystów, ale ja najbardziej lubię właśnie tego typu nadwozia. Łączą funkcjonalność z lepszą stylistyczną estetyką. Chętni na Citroëna C-elizee muszą na razie zadowolić się klasycznym nadwoziem, ale i tak będzie to dobry wybór, dający poczucie rozsądnie wydanych pieniędzy. Tym bardziej, że podstawowa odmiana tego auta, zaopatrzona w 82-konny silnik 1.2 kosztuje jedynie 39 990 zł, zaś najbogatsza, zaopatrzona w 100-konnego diesla – 54 490 zł. Pośrodku plasuje się testowana wersja, z ceną równą 46 490 zł.
Michał Karczewski, fot. autora, czerwiec 2016