Dacia Sandero to jeden z najlepiej sprzedających się samochodów w Europie, wśród prywatnych odbiorców. Do tej pory jednym z głównych atutów tego modelu była cena.
I to nie dlatego, że to kiepski wóz, który po prostu jest tani. To auto dobre, proste auto, za rozsądne pieniądze. Tak było do tej pory i taka była dewiza Dacii. Obecnie oferowane Sandero to wóz po liftingu. Przód auta został dostosowany do pozostałej gamy. Jest wiec nowy grill i nowy znaczek. W środku zmieniono kierownicę i wprowadzono nowe tapicerki. Do wyboru jest też inna paleta kolorów. Co ciekawe, odmiana Stepway ma inną gamę dostępnych lakierów, niż zwykłe Sandero. Bo Stepway to takie lepsze Sandero. Ma większy prześwit, relingi dachowe i jest dostępne w bogatszych wersjach wyposażenia. Jednym z przykładów jest właśnie widoczny na zdjęciach kolor. Topowa wersja Extreme ma też czarne alufelgi i dodatkowe naklejki na drzwiach.
W środku zastosowano nowy wyświetlacz centralny, z interfejsem dostosowanym do pozostałych modeli z gamy. Jest prosto i czytelnie, ale bez bajerów. Obok niezmiennie uchwyt na smartfona. Aż szkoda, że ten wóz nie jest taksówką. Tradycjonaliści docenią klasyczne, okrągłe zegary. Mało gdzie można je już spotkać i jest to w zasadzie rozwiązanie premium. Są droższe niż uniwersalny wyświetlacz za dolara. Doceniam prosty, ale porządnie zmontowany kokpit. Ale najbardziej podoba mi się zastosowanie przycisku wyłączającego wymuszony unijnymi przepisami brzęczyk prędkości.
Główną cechą testowanego Sandero jest automatyczna skrzynia biegów. To rozwiązanie, która najlepiej sprawdza się w mieście. W trasie jest nieco za głośno, to skrzynia CVT i ostre przyspieszenia lub jazda z wyższymi prędkościami nie idą w parze. Silnik stale pracuje na wysokich obrotach. Może dlatego Sandero w tej odmianie nie jest zbyt oszczędne. Średnie spalanie podczas testu przekraczało 7 litrów na setkę. Wybrałbym wersję z LPG. Wprawdzie nie jest dostępna z automatem, ale ma nieco mocniejszy silnik – 100 konne 1.0 – podczas, gdy pod maską odmiany z CVT pracuje 90-konna dziewięćsetka.
Stepway wydaje się lepszym wyborem do miasta, niż zwykłe Sandero. Większy prześwit pozwoli łatwiej i bezpieczniej pokonywać krawężniki. Ma więc niemal wszystko co powinno zapewnić mu rynkowy sukces, bo udaje crossovera. Ale patrząc na cennik tej odmiany, trudno nie odnieść wrażenia, że Dacia planuje zakończyć rynkową przygodę tej wersji. Jest ona znacznie droższa od zwykłej odmiany, i ceną bardzo zbliżyła się do Dustera. Duster to jednak auto znacznie nowocześniejsze i większe. Najtańszy Stepway kosztuje niemal 72 tysiące złotych, ale za wersje Extreme z automatem trzeba zapłacić minimum 84 tysiące, a dokupując lakier i kilka dodatków – ponad 90. Ceny Dustera zaczynają się od kwoty o 10 tysięcy niższej. Zatem choć lubię Sandero, nie sięgnąłbym dzisiaj po odmianę Stepway. Gdybym chciał mieć rekreacyjny wóz, to ustawiłbym się w kolejkę po Dustera, a jeśli marzyłbym o miejskiej Dacii, to wybrałbym lepiej wycenioną zwykłą odmianę z LPG. Jej cena też znacznie wzrosła od czasów debiutu, ale to i tak nadal jedno z najtańszych aut na rynku.
MK, fot. autora, listopad 2024