Octavia RS jest dla mnie autem niemal kompletnym. Widzę w niej praktycznie same zalety – jest funkcjonalna, rodzinna i nie różni się pod tym względem od podstawowej, 86-konnej odmiany. Ale jest jednocześnie bardzo skutecznym autem sportowym. Jednak, żeby nie było za słodko, ma także jeden istotny minus.

Nie każdy lubi ostentacyjne auta sportowe. Octavia potrafi się nieźle kamuflować, ale w naszej testowej wersji i tak wygląda groźnie. Czerń jest wszechobecna – czarny lakier, czarne felgi, czarne wnętrze. Jak dla mnie trochę jej za dużo. Wybrałbym jaśniejsze kolory. Podoba mi się jednak to, że nie ma tu kłujących w oczy sportowych elementów, a jedynie drobne detale. Zmienione zderzaki, inne końcówki wydechu, spojler na tylnej klapie, czy reflektory z ciemnym środkiem i dziennymi LED-ami. Tyle wystarczy. Jak na zachowawczo stylizowane auto z grupy Volkswagena to i tak dużo.

Znacznie ważniejsze dla mnie to, jak jeździ Octavia RS. Od razu zauważam różnice w pracy układu kierowniczego, w stosunku do „cywilnej” odmiany tego auta. Wspomaganie ma znacznie mniejszą siłę, a skrócone przełożenie sprawia, że od jednego skrajnego położenia kół do drugiego wystarczą jedynie dwa obroty kierownicą. W mieście nie ma mowy o zwrotności, ale precyzja prowadzenia przy wysokich prędkościach okazuje się znakomita. Podwozie zestrojono sztywno, ale nie na tyle, żeby na wybojach wyskakiwały plomby. Jest to dobry kompromis pomiędzy sportowymi możliwościami i ciągle rodzinnym charakterem tego auta.

Skuteczne podwozie już jest. Ale przydałby się efektywny napęd. I proszę bardzo – mam go do dyspozycji. Pod maską pracuje znakomite, dwulitrowe TSI o mocy 220 koni mechanicznych. To samo, które mruczy od w Golfie GTI. Zapewnia Octavii przyspieszenie do setki w czasie 6,8 sekundy i pozwala pędzić z prędkością 248 km/h. Testowe auto zaopatrzone zostało w pakiet Challange, w skład którego wchodzi podkręcania brzmienia silnika poprzez dźwięki puszczony z głośników. I tak w trybie sport (Octavia ma ich cztery do wyboru) mapowanie silnika jest najbardziej agresywne, a dźwięk najgłośniejszy – mnie to akurat nie przypada do gustu, bo w aucie robi się strasznie głośno. Brzmienie przypomina połączenie jednostki V8 z silnikiem typu Boxer. W pozostałych trybach także brzmi sztucznie, ale jest cichsze. Generalnie najlepiej za ten pakiet nie dopłacać. Naturalne brzmienie standardowego wydechu wersji RS jest wystarczająco dobre.

Największym minusem Octavii RS jest jednak brak napędu na cztery koła. Nie ma go ani seryjnie, ani nawet za dopłatą. Bez niego 220-konne auto z napędem na przednią oś ma problemy z przeniesieniem mocy na asfalt. Nawet, gdy jest on suchy, elektronika ma sporo roboty. W efekcie nie potrzebnie pogarszają się czasy przyśpieszeń. Gdyby wszystkie cztery koła były napędzane – nie mówię już o stałym napędzie, ale chociaż sprzęgle Haldex – efektywność byłaby znacznie lepsza. A tak straty są głównie przy przyspieszaniu podczas jednoczesnej zmiany kierunku, czy gwałtownym wyprzedzanie przy niewielkich  prędkościach. Na prostych odcinkach auto radzi sobie już lepiej, a nie napęd na ośkę przestaje był dokuczliwy. Wtedy można garściami czerpać przyjemność z tego znakomitego auta.

Geniusz Octavii RS polega na tym, że kiedy trzeba jest pełnoprawnym, najbardziej pojemnym na rynku kompaktem, do którego zapakujesz całą rodzinę i pojedziesz na wakacje albo wsadzić teściową na tylną kanapę i wybierzesz się na rodzinny obiad. Autem, którego wielki kufer pozwoli Ci przewieźć materiały budowane do remontu łazienki, ale przede wszystkim takim, które gdy chcesz staje się sportowym dzikusem, którym – gdy żona nie widzi – nie tylko złoisz tyłki pajacom w tuningowanych trumnach po dziesięciu Niemcach, ale także tym w zupełnie nowych autach spod znaku GTI. Gdyby tylko Skoda, choćby za dopłatą, pozwoliła wyposażyć ten model w napęd na cztery koła, byłby to absolutnie kompletny pojazd. Ale nie stanie się tak nie dlatego, że nie ma technicznych możliwości – wystarczyłoby bowiem zdając z półki rozwiązania stosowane w Octavii 4×4. Powodem jest wewnętrzna konkurencja grupy Volkswagena. Jedynym, kompaktowym hothatchem w tej grupie jest Golf R, ale kto kupiłby go 150 tysięcy zloty, gdyby większa i znacznie tańsza Octavia RS miała napęd na cztery koła?

Michał Karczewski, fot. autora