Nowy Superb dopiero wjechał na rynek, a już zyskał wielką popularność. Nie dziwię się. Tego auta mogło wcale nie być.
Nikt już nie chce samochodów klasy średniej. Teraz wszyscy marzą o dużych SUV-ach. Ale chyba nie do końca, bo gdy tylko pojawia się na rynku nowy wóz klasy średniej, to zyskuje popularność. Oczywiście, o ile ma znaczek Skody. Wygląda na to, że na rynku pozostało tylko kilka modeli segmentu D, które występują zarówno w wersji sedan jak i kombi. Właściwie myślałem, że nie ma ich już wcale. Wprawdzie nie zalicza się do nich Passat, bo jest oferowany tylko jako kombi, ani Toyota, bo Camry dostępne jest tylko jako sedan. Ale Peugeot oferuje jeszcze 408 zarówno jako sedan, jak i kombi. Volvo proponuje S60 i V60. Ale to już klasa premium. O ile ktoś uznaje Volvo za premium, bo tu zdania są podzielone. U BMW i Mercedesa też coś się znajdzie. Ale ogólnie segment aut klasy średniej jest w zdecydowanym odwodzie. Dlatego cieszy, że Skoda zamiast wprowadzić do oferty kolejnego SUV-a (choć i tak to zrobiła, w postaci nowego Kodiaqa), zaproponowała nową generacją klasycznego wozu segmentu D.
Superb, podobnie jak wcześniej, tylko udaje sedana, bo w rzeczywistości to liftback. Całe szczęście, bo dzięki temu jest o wiele bardziej funkcjonalny. Patrzę w cennik tego modelu i widzę, zarówno wersje „czystobenzynowe”, jak i diesla. Jest też miękką hybryda, a wersji kombi dodatkowo plug-in. Każdy znajdzie coś dla siebie, ale cieszy, że ten model dostępny jest także z trakcyjnym napędem. Testowany Superb miał pod maską silnik 2.0 TSI, który nie jest hybrydą, za to ma 265 koni mechanicznych. To mocniejsza odmiana tego silnika, dostępna z napędem 4×4. Standardem jest 7-biegowy automat DSG. Taki zestaw wydaje się idealny do napędzania dużej Skody. Mocy nie brakuje, całość pracuje cicho i równo. Silnik ma 4 cylindry, wiec nie chodzi jak zepsuty. Jedynym minusem jest zbyt wysokie spalanie. Trzeba być przygotowanym na ponad 9 litrów na setkę i to przy normalnej, a nie sportowej jeździe. To zbyt dużo jak na obecne standardy, choć jakimś usprawiedliwieniem jest wielkość auta i oferowana moc.
Nowy Superb został zaprojektowany w taki sposób, aby przekonać do siebie jak największą liczbę odbiorców. Albo jak najmniej zrazić. Nadal jest komfortowo i przestronnie. Nie ma stylistycznych eksperymentów, a jedynie nieco zaoblona linia nadwozia. Dzięki temu jest szansa, że dotychczasowi użytkownicy poprzedniej generacji przesiądą się na nową. Dołączą do nich osoby, które nie traktują samochodów emocjonalnie, a jedynie potrzebują dużego środka transportu i są tradycjonalistami. No i oczywiście floty, które zawsze kochały ten model. Mnie ten wóz mocno przypomina Insignie, która nie jest już produkowana. Jeśli są na sali fani Opla, to również mają szansę przesiąść się teraz na Skodę. Niestety nie jest tanio. Mimo, że ceny tego modelu zaczynają się od 156 tysięcy złotych, to na lepszą wersję z bogatszym wyposażeniem trzeba przygotować około 200 tysięcy, a nawet więcej. Ale i tak będzie sukces. Patrząc na ilość nowego modelu na ulicach, już jest.
MK, fot. autora, styczeń 2025


















