Terenówki od lat są w odwodzie. Nieliczni producenci, którzy mieli jej w swojej ofercie, zrezygnowali z nich na rzecz SUV-ów. Okazuje się bowiem, że choć terenowy wygląd wielu się podoba, to terenowa dzielność już nie. Napęd na cztery koła? Niepotrzebny, skoro i tak większość właścicieli nie zjeżdża z asfaltu. Fani terenówek mają trudny orzech do zgryzienia, bo pozostaje im głównie rynek wtórny. Ci, którzy szukają auta nowego, mogą wybierać z zaledwie kilku modeli.
Na szczęście również wśród SUV-ów da się znaleźć te, które są o wiele bardziej terenowe niż inne. Dla tych z grubszym portfelem jest Vitara. Dla tych, którzy liczą kasę – Duster. Nowa generacja tego auta jest o wiele modniejsza od siermiężnego poprzednika, ale zachowała dobre własności terenowe i przede wszystkim terenowy klimat, którzy sprawia, że aż chce się tym autem zjechać z utwardzonej drogi i zapuścić w nieznane. Podoba mi się, że mimo ten wóz jest o wiele bardziej nowoczesny od poprzednika, ale czuje się w nim nadal klimat prawdziwej terenówki.
Podoba mi się to, co dla odbiorców nie lubiących Dacii jest nie do zaakceptowania. Wnętrze, w którym królują spore powierzchnie twardych materiałów. Ich stylistyka nie razi, ale przede wszystkim są znakomicie spasowane. Wiele marek, nawet tych z segmentu premium, mogłoby się od Dacii uczyć. Tu nic nie skrzypi i nie trzeszczy, nawet na największych wybojach. Zaskakuje też bogate wyposażenie. Dawniej w autach tej marki nie do pomyślenia. Tu na przykład wentylacja wnętrza działa nawet przy wyłączonym zapłonie. Rozwiązanie zarezerwowane kiedyś dla Laguny. Jest automatyczna klima z prostym i czytelnym panelem. Jest centralny dotykowy ekran, służący do obsługi radia i nawigacji. Moim zdaniem, obok tych z Volvo, najlepszy w codziennym użytkowaniu. Jest prosty i czytelny, nie odwraca uwagi podczas jazdy. Jego mało efektowny wygląd w ogóle mi nie przeszkadza.
Ale Dusterze najważniejsze są jednak własności jezdne. Testowana wersja to 115-konny diesel. Słynne 1.5 dCi, połączono z manualną sześciobiegową skrzynią i napadem na cztery koła. Bardzo sensowna konfiguracja. Jednostka zapewnia autu dobrą dynamikę i niskie spalanie, ale jest głośna i ma wyczuwalną turbodziurę. W poprzedniej generacji Dustera z napędem na cztery koła, pierwszy bieg pełnił rolę reduktora. Ruszanie z niego było trudne, dlatego najlepiej w codziennej eksploatacji było go pomijać i zastąpić dwójką. Za to w terenie było to rozwiązanie tanie i bardzo skuteczne. W drugiej generacji SUV-a Dacii to podejście zostało utrzymane. Choć nie jest już tak uciążliwe. Trzeba jednak często zmieniać biegi, bo dopiero piąty i szósty są wystarczająco długie. Na szczęście lewarek pracuje lekko i precyzyjnie. To rozwiązanie wymaga przyzwyczajenia, ale ja rozumiem tę koncepcję i wcale mi nie przeszkadza.
W tunelu środkowym Dustera znajduje się selektor do wyboru pracy napędu. Jest opcja 2WD (napęd tylko na przód) lub zblokowany napęd na cztery koła (automatycznie dezaktywuje się przy większych prędkościach). Najbardziej pożądany jest jednak tryb auto, czyli napęd na przód i dołączony tył, w przypadku wykrycia słabszej przyczepności. To rozwiązanie przydatne nie tylko w terenie, ale także na co dzień, przy gorszej przyczepności (deszcz, śnieg, żwirowe drogi). Wydaje się, że wybór wersji 4×4 jest najbardziej sensowny dla Dustera, ale chyba nawet Dacia nie wierzy w to, że klienci będą po nią sięgać. Wystarczy spojrzeć w cennik. W takiej konfiguracji można kupić jedynie najsłabszego benzyniaka 1.6 (pracuje także w Qashqai’u) lub testowanego diesla 1.5. Nowe benzyniaki, które dołączyły do gamy w tym roku, czyli 1.3 TCe o mocy 130 i 150 koni mechanicznych, dostępne są tylko z napędem na przód. Nawiasem mówiąc 150 koni w tym aucie, to wartość którą trudno mi sobie wyobrazić, ze względu na komfortowo zestrojone zawieszenie (i tak o wiele sztywniejsze niż w poprzedniku). Dlatego jestem bardzo ciekawy wrażeń z jazdą taką wersji. Tymczasem odmiana 4×4 z dieslem pod maską jest prawdziwą terenówką w świecie delikatnych SUV-ów. W dodatku nawet w tej najbogatszej wersji jest to najtańsze auto tego tupu na rynku. Brawo.
Michał Karczewski, fot. autora, luty 2018