Coraz trudniej o samochód z manualną skrzynią biegów. Gdy ulice opanują elektryki, nie będzie ich wcale. Ale nawet dziś automaty wypierają manualne skrzynie – zarówno w małych, jak i dużych autach.
Odkąd zaczęto na masową skale stosować dwusprzęgłowe automaty, wiele osób zrezygnowało z manuali. W niektórych modelach, czy wersjach silnikowych, w ogóle nie są dostępne. Dlaczego ucieszyłem się na możliwość testu Talismana z manualną skrzynią. Pod maską turbodiesel, a do tego nadwozie kombi. Jeszcze kilka lat temu to bardzo popularne połączenie. Dziś już raczej o odwodzie. Ja jednak cały czas wolę skrzynie manualne od automatów. Dają mi poczucie większej kontroli nad autem i mam przy tym większą frajdę z jazdy.
W przypadku Talismana wielu skrzywi się na takie połączenie. To przecież największy i najbardziej luksusowy model francuskiego producenta. W dodatku rodzinne auto stworzone do jazdy w trasie. Zatem automat wydaje się tu idealny. Ale wcale nie musi tak być. Nie lubię gdy producenci narzucają jakieś rozwiązania nie dając wyboru. Tu manualna skrzynia sprawdza się bardzo dobrze, a wóz jest dzięki temu tańszy. Zaoszczędzone pieniądze można wydać na dodatkowe wyposażenia lub paliwo.
Miasto nie jest naturalnym środowiskiem Talismana. Jest na nie za duży. Tu liczy się możliwość skorzystania z najmniejszego nawet miejsca parkingowego. Co innego bliższe i dalsze wyjazdy. To właśnie one są żywiołem dużego kombi. Kufer jest duży i ustawny. Pomieści wiele wakacyjnych gratów. W dodatku pod podłogą znalazło się miejsce na dojazdowe koło zapasowe. Dziś nie jest to takie oczywiste. Chciałabym jednak, aby testowany Talisman był zaopatrzony w elektrycznie otwieraną tylną klapę. W tym modelu jest ona wyjątkowo ciężka. Od kombi oczekiwałbym też bardziej funkcjonalnego kufra – tu nie ma ani bocznych zagłębień ani haczyków, które pozwalałyby uporządkować drobne przedmioty.
Wnętrze tego rodzinnego wozu okazuje się dobrze przygotowane do dalekich podrózy. miejsca nie brakuje zarówno z przodu jak i z tyłu. Podobają mi się obszerne, mięsiste fotele. Ten należący do kierowcy ma dodatkowo funkcję masażu. Do samej pozycji za kierownicą również nie mam zastrzeżeń, ale wymaga ona przyzwyczajenia. Stosunkowo nisko umieszczono fotele, natomiast tunel środkowy poprowadzono relatywnie wysoko. Do tego lewarek skrzyni biegów jest wyjątkowo długi – to wymaga przyzwyczajania, ale po chwili okazuje się, że dzięki temu łatwiej się do niego sięga – jest bliżej kierownicy. Mimo, że nie jest to najbogatsza odmiana Talismana, ma wszystko czego oczekiwałbym od auta klasy średniej – podgrzewane fotele i kierownicę, dwustrefową klimę, półskórzaną tapicerkę, czy system bezkluczykowy.
Pod maską testowanego aut pracuje nowy turbodiesel. Kiedy wszyscy zmniejszają pojemności silników, Renault je zwiększa. Wprawdzie niewiele, ale zawsze. I tak dotychczasowe 1.6 dCi, zostało zastąpione przez jednostkę o pojemności 1.7 i mocy 150 koni mechanicznych. Ma dość niespotykaną już charakterystykę pracy. Łatwo go zdławić przy ruszaniu – trzeba pamiętać, aby dać więcej gazu. Potem czuć wyraźne uderzenie momentu. Dlatego nawet tak duże auto jak Talisman nie ma z tym silnikiem problemów z wyprzedzaniem, czy jazdą w trasie. Spalanie podczas testu nie przekraczało 8 litrów, co jak na wielkosc auta jest dobry wynikiem, ale mam wrażenie ze starsze silniki spod znaku dCi (np. 1.9) były oszczędniejsze.
Talisman z silnikiem wysokoprężnym i manualną skrzynią to bardzo rozsądne auto. Ma ciekawą stylizację, która do mnie przemawia. Nie jest nudny jak auta niemieckie. Nadzowie kombi dopełnia całości rodzinnego wozu. Trochę za duży do miasta, ale doskonały w trasę. Nie jest idealny, ale przyjemnie się nim jeździ. I wcale nie wolałbym wersji z automatem.
Michał Karczewski, fot. autora, październik 2019