Producenci aut ograniczają możliwości wyboru. Nowe wymogi homologacyjne spowodowały, że liczba wersji silnikowych i konfiguracji wyposażenia wyraźnie spadła. Dlatego podoba mi się, że Hyundai w przypadku Tucsona wyłamuje się z tego trendu i nadal oferuje pięć poziomów wyposażenia, które można łączyć z silnikami benzynowymi, dieslami i hybrydą.

Możesz wybrać mocny silnik i uboższe wyposażenie lub odwrotnie. Sam wolałbym sięgnąć po mocny silnik, bo do bogatego wyposażenia nie przywiązuję wagi. Testowany Tucson prezentuje odmienne podejście. Patrząc na auto w wersji N Line nie masz wątpliwości, że to najbogatsza odmiana. Efektowny czerwony lakier, czarne alufelgi, spojlery. To wszystko nadaje temu modnemu SUV-owi dynamicznego charakteru.

Również w środku auto w tej wersji wygląda ciekawie. Uwagę zwraca tapicerka foteli wykonana częściowo z alcantary i przeszyta czerwoną nicią. Taka nitka została również wykorzystana do wykończenia kierownicy, gałki zmiany biegów, podłokietnika, czy fragmentów deski rozdzielczej, w części znajdującej się przez pasażerem. Fotele są obszerne i mięsiste, przez co dobrze podpierają ciało w zakrętach i nie męczą podczas dłuższej jazdy. Sportowy charakter pakietu N Line podkreślają metalowe nakładki na pedały.

Podczas jazdy uwagę zwraca utwardzone zawieszenie, będące standardem tej odmiany. Czuć to wyraźnie na wybojach, ale w zamian dostajesz pewniejsze prowadzenie. Wspomaganie kierownicy ma dwustopniową regulację. Od razu wybieram ustawienie sportowe. Większy opór sprawia, że auto przyjemniej się prowadzi. Wszystkie te cechy pozytywnie wpływają na wizerunek i nadają Tucsonowi dynamicznego charakteru, ale nadal nie jest to sportowy wóz. Rodzinny SUV ma sporo miejsca w środku, zarówno z przodu, jak i z tyłu. Do tego tylna kanapa posiada zmienny kąt oparcia. Użyteczności dodaje duży bagażnik. Jest zatem wszystko to, co rodzina lubi podczas wakacyjnych wypadów.

Do rekreacyjnego charakteru tego wozu dobrze pasuje znajdujący się pod maską silnik. To podstawowa, 132-konna, benzynowa jednostka 1.6 GDI. Coś dla fanów klasyki. Cztery cylindry i żadnego turbodoładowania. Moc wydaje się spora, ale jeśli marzysz o sportowych wrażeniach, musisz wybrać inny motor. Ten okazuje się wystarczający do miasta, ale trzeba pamiętać o wkręcaniu na wyższe obroty. W trasie, przy prędkościach autostradowych, wyraźnie brakuje mocy podczas wyprzedzania. Spore jest też spalanie. Na plus zaliczam przyjemne brzmienie tej jednostki, a w zakresie przeniesienia napędu – lekko pracujący lewarek 6-biegowej manualnej skrzyni. Sam jednak sięgnąłbym prawdopodobnie po turbodiesla.

Doceniam szeroką możliwość konfiguracji, jaką koreański producent oferuje w swoich autach. Podoba mi się wersja N Line, szczególnie gdy auto jest w czerwonym kolorze. Natomiast wybierając taką odmianę sięgnąłbym po mocniejszy silnik. Taki, który lepiej koresponduje w obietnicami jakie składa stylistyka. Do tego wybrałbym napęd na cztery koła. Z kolej entuzjaści bardziej spokojnych lub eleganckich konfiguracji sięgną odpowiednio po odmianę Style lub Premium. Obecnie można wybierać także spośród wersji hybrydowych. Ale uwaga. Jeśli ktoś chce jeszcze załapać się na aktualną generację Tucsona, musi się pospieszyć. Producent zaprezentował już następcę tego popularnego SUV-a.

Michał Karczewski, fot. autora, październik 2020