Lexus IS przeszedł lifting. Mówią o nim „nowy”. Ale zaraz, zaraz, przecież nie widać żadnej różnicy. Trzeba się mocno przyjrzeć. Sedno zmian nie jest jednak widoczne dla oka.
Z zewnątrz zmieniły się przednie reflektory. W każdej wersji są to teraz diodowe LEDy. Wyglądają efektowniej, świecą jaśniej, bardziej naturalnie. I są bardziej „eko”. Z kolei w środku w oczy rzuca się o wiele większy wyświetlacz w konsoli centralnej. Wprawdzie obsługa nadal jest tak samo beznadziejna, bo wymusza odrywanie wzroku od drogi, ale czytelność samego ekranu – o wiele lepsza. Wnętrze auta sprzed i po liftingu jest tak samo udane. Przyjemne materiały o ciekawej fakturze i ciemnej kolorystyce, którą lubię. Ale najbardziej podobają mi się fotele. Są bardzo wygodne, świetnie trzymają w zakrętach, a poza tym po protu fajnie wyglądają.
Kluczowym zmianom poddane zostało zawieszenie. Celem było lepsze prowadzenie. Nie podzielam opinii, że IS przed liftingiem słabo jeździł. Natomiast zmiany jakie wprowadzono mają za zadanie sprawić, żeby wóz był nie tylko komfortowy, ale też bardziej bezpośredni w prowadzeniu. Moim zdaniem osiągnięto po prostu dobry kompromis pomiędzy sprężystością a szybkością reakcji i zwartością podwozia. Chociaż w odmianie F Sport jest ono usztywnione i próżno szukać kanapowego komfortu. Przednie zawieszenie jest teraz wykonane z aluminium. Zmieniono geometrię i charakterystykę tłumienia amortyzatorów. Ponadto lepiej wyciszono kabinę. Dzięki temu jeszcze przyjemniej słucha się muzyki z zestawu audio marki Mark Levinson.
Doceniam tylny napęd zastosowany w IS-ie. Pod tym względem nic się nie zmieniło i dobrze. Dzięki możliwości wyłączenia elektronicznych kagańców, wóz pozwala na sporo zabawy. Jeżdżąc Lexusami po torze szybko przekonałem się, że te auta sporo potrafią. Oznacza to, że ten usportowiony sedan nie tylko obiecuje dobre własności jasne i sporo frajdy, ale realne je oferuje i poza błędami w ergonomii, nie ma istotniejszych wad. Największa zaleta? Czerwony kolor, który w połączeniu z ciemnymi felgami sprawia, że można tym autem skutecznie podrywać dziewczyny.
Michał Karczewski, fot. autora, listopad 2017