Pamiętacie jak Jeremy Clarkson jeździł Peel’em P50 po siedzibie BBC? Smart ForTwo jest przy najmniejszym aucie świata olbrzymem i nie zmieściłby się nie tylko do windy, ale także nie przemknąłby się między biurkami pracowników telewizyjnej korporacji. Mimo to w odniesieniu do wszystkich pozostałych aut Smart jest maluchem, który okazuje się niedoścignionym wzorcem minimalizmu.

To dziwne odczucie kiedy wysiadasz z auta i szukasz brakującej połowy samochodu. Smart kończy się tuż za słupkiem B – dokładniej mówiąc tam gdzie pozostałe auta mają ten słupek, bo dla Niemieckiego malucha jest to już koniec karoserii. W każdym razie tuż za bocznymi drzwiami. Co ciekawe w czasie jazdy w ogóle się o tym nie myśli. Nie zastanawiam się nad tym, że oparcie mojego fotela jest jednocześnie końcem samochodu, nie licząc mikroskopijnego bagażnika, mieszczącego dwie zgrzewki wody i torbę z aparatem.

Ma to pewien plus – oglądają się za tobą wszyscy na ulicy. No tak, Smartowi braku oryginalności nie można zarzucić. Co więcej – ma tez sporo uroku. O niebo ładniejszy od poprzednika, nie tylko pokazuje jak może wyglądać typowo miejskie auto, a właściwie odpowiedź na permanentny w mieście brak miejsca, ale także cieszyć oko swoją zabawkową stylistyką. W miesicie przydaje się zwrotność Smarta – najbardziej niesamowite jest to, że można nią zawracać niemal w miejscu tj. potrafi się kręcić wokół własnej osi. Wrażenia bezcenne.

Do testów otrzymaliśmy egzemplarz z serii edition #1. Charakteryzuje się połączeniem białego lakieru z pomarańczowymi panelami. Trafny to mariaż , tym bardziej, że dobrze licuje z poramarańczowo-czarnym wnętrzem. Mikroskopijne nadwozie, równa się małe wnętrze? Nic bardziej mylnego. W Smarcie są dwa miejsca, ale przestrzeń dostępna dla jadących na nich osób jest imponująca i trudno ją porównać nawet z autami klasy średniej, zwłaszcza jeśli chodzi o miejsce pasażera. Za plecami jest tylko siatka na drobiazgi i bagażnik. Ale uwaga: po zdjęciu rolety bagażnika i złożeniu na płasko oparcia fotela pasażera można przewozić długie przedmioty, telewizory plazmowe, deski do budowy działkowej altanki i jeszcze parę innych rzeczy.

A co pod maską? Litrowy benzyniak, bez doładowania. Efekt to zaledwie 71 koni mechanicznych., ale do miasta niewiele więcej potrzeba. Autko jest dynamiczne i wbrew „papierowych” danych technicznych całkiem nieźle się zbiera. Co ciekawe dane techniczne mówią o prędkości maksymalne równej 150 km/h, ale nasz testowy egzemplarz nie chciał jechać szybciej niż 130 km/h. Czyżby blokada? Tak czy inaczej do ww. prędkości auto dochodzi z dużą lekkością i jazda nim nie powoduje palpitacji serca. Co innego szybkie pokonywanie zakresów. Tu kłania się wysokie nadwozie – lepiej odpuścić, bo Smart mimo znacznie lepszego układu kierowniczego niż w poprzedniku, nie prowadzi się byt pewnie.

Podsumowując, Smart to pocieszne autko, które doskonale sprawdza się w mieście dzięki swojej zwrotności i niewielkim gabarytom. U nas może funkcjonować jedynie jako gadżet dla bogaczy chcących zamanifestować swój indywidualizm. Sportowych własności nie ma i do szybkiej jazdy nie jest stworzony, ale kogo to obchodzi? Jazda nim daje frajdę, choć nie jest ona determinowana prędkością. Zbieranie spojrzeń wszystkich przechodniów – bezcenne.

Michał Karczewski, fot. autora, marzec 2015