Octavia RS Combi wydaje mi się samochodem kompletnym. Ma świetny, mocny silnik, który zapewnia jej sportowe osiągi. Podwozie, które nie ma problemu z przeniesieniem możliwości jednostki napędowej na asfalt. A do tego przestronne wnętrze i duży bagażnik, który ucieszy rodziny.

Ale jeśli dla ciebie 220-konna Octavia to za słaby wybór, a jej kufer, mimo że ogromny – nie spełnia oczekiwań, zawsze możesz sięgnąć po Superba. Najlepiej taką wersję jak testowana przez naszą redakcję – kombi, w topowej specyfikacji Laurin & Klement, z  najmocniejszym, benzynowym silnikiem i napędem na cztery koła.

Mnie w testowanym aucie podobało się adaptacyjne zawieszenie. Wchodzi w skład systemu odpowiadającego za wybór trybu jazdy o nazwie Driving Mode Select i jest standardowe dla wersji Laurin & Klement. System pozwala na wybór profilu pomiędzy Eco, Comfort, Sport i Indywidual. W pierwszym z nich reakcja na gaz jest znieczulona, a wykorzystanie momentu obrotowego ograniczone. Obowiązkowo działa wtedy też system start/stop. Wszystko po to, aby ograniczyć zużycie paliwa. Ja wybieram tryb Comfort. Samochód staje się wtedy bajecznie miękki. Delikatnie łyka wszelkie nierówności, nic sobie nie robiąc z partaniny drogowców. Jeździłem kiedyś Citroenem C5, który miał hydropneumatyczne zawieszenie. Jednak to z Superba jest bardziej komfortowe. Ważne, że ten cały komfort nie przeszkadza w szybkim pokonywaniu zakrętów i ani na chwile nie stanowi zagrożenia dla wykorzystania 280-konnego silnika.

Jeśli oczekujesz sztywniejszej amortyzacji wybierz ustawienie Sport. Tu zawieszenie staje się twardsze, dając więcej sygnałów o jakości jezdni. Automatyczna skrzynia biegów przełącza się jednocześnie w tryb sportowy, później zmienia kolejne przełożenia, tak by za każdym razem móc wkręcać silnik na wyższe obroty (w tym trybie nawet na biegu jałowym są one wyższe). Mocna dwulitrówka ma tyle siły już od niskich obrotów, że jej wysokie kręcenie na silę zwiększa jedynie hałas, ale nie poprawia i tak już dobrych osiągów. Dla chętnych są jeszcze łopatki do zmiany przełożeń przy kierownicy. No i tryb Indywidual. Pozwala on kierowcy na samodzielne ustawienie preferowanych reakcji podzespołów auta, tworząc spersonalizowany ustawienia jazdy.

W topowym Superbie podoba mi się duet – 280-konny, benzynowy silnik z turbosprężarką i napęd na cztery koła. To jedyne rozwiązanie, które pozwala przenieść na koła wysoki moment obrotowy i moc. Jest chwila zawahania po mocnym wciągnięciu pedału gazu, wynikająca ze specyfiki napędu 4×4, ale potem auto skrzela jak z procy. Prędkości grubo przekraczające 200 km/h to dla niego żadne wyzwanie. Podoba mi się także, że nawet przy takich prędkościach w aucie jest cały czas cicho i można swobodnie rozmawiać. To miara prawdziwej limuzyny. Bo mimo tych wszystkich sportowych parametrów, Superb nie jest autem sportowym. Tę cechę zostawiono serii RS, w której flagowa Škoda nie jest oferowana. Tu moc i osiągi służą sprawnemu i bezpiecznemu przemieszczaniu się na długich dystansach. Jedynym problemem Superba jest pochodzenie. Wiele osób nadal będzie patrzeć na tę limuzynę przez pryzmat znaczka na masce. Oznacza to, że będzie wolało wybrać jedno z aut marek należących do tak zwanego segmentu premium, pewnie któregoś z wielkiej, niemieckiej trójki, niż kupić Škodę. Tym bardziej, że testowana wersja Superba wymaga wydania 200 000 złotych. To bardzo wysoka kwota, nawet biorąc pod uwagę, że to świetny wóz. Ale Škoda gra ostro i nie ma kompleksów.

Michał Karczewski, fot. autora, lipiec 2016