Talisman zaskoczył mnie urodą. Spodziewałem się raczej, że będzie to rozczarowanie w stylu Latitude. Ale wóz okazał się dużo lepszy. Choć nie pozbawiony wad.

Mimo że nowy model wpisuje się w segment aut klasy średniej, zastąpił dwa inne auta. Mniejszą Lagunę i większego Latitude. Choć pierwszy z nich to udany wóz, drugi był sporym rozczarowaniem. Na tyle dużym, że dość szybo zniknął z oferty. Obawiałem się, że Renault znowu będzie stało się stworzyć auto na wyrost. Na wyrost swojego segmentu, będące przerostem formy nad treścią.

Miło jest się pozytywnie rozczarować. Obejrzałem dokładnie Talismana i już wiem, że nie tylko nie ma z Latitude nic wspólnego, ale jest po prostu pięknym autem. To oczywiście rzecz gustu, ale dla mnie stylistycznie najciekawszym w swoim segmencie. A ponieważ ludzie kupują oczami, stworzenie ładnego wozu już duża część sukcesu. Talisman świetnie prezentuje się pod elegancka knajpą, czy teatrem. Nie wygląda jak pospolite duże wozidło rodzinne. Ma elegancję, którą lubię z limuzynach. Ale gdyby na świetnym wyglądzie się kończyło, byłbym zawiedziony. Fakt, że na auto przyjemnie się patrzy to jeszcze za mało. Jak z piękną, ale głupią kobietą. Co z tego że świetnie wygląda, skoro traci cały urok, gdy tylko się odezwie. Na szczęście Talisman oferuje też udane wnętrze – świetnie wyglądające materiały wykończeniowe i obicia tapicerskie odmiany Initale Paris – ale przede wszystkim bardzo dobrze jeździ.

Jestem pod wrażeniem sposobu w jaki się prowadzi. W aucie zastosowano system wszystkich kół skrętnych 4 Control, który w Renault nie jest żadną nowością, ale na rynku wciąż okazuje się unikatowy. Szkoda, bo pod pewnymi względami zachowanie auta zaopatrzonego w takie rozwianie można porównać z tymi z napędem na obie osie – minimalizacja podsterowności. Choć w codziennym użytkowaniu, bez udziału trudnych warunków atmosferycznych, rozwiązanie z Renault nie ma sobie równych. Pierwsze wrażenie jest takie, że auto skręca bardziej niż powinno. Bardziej niż jesteś do tego przyzwyczajony. Skręcam kierownicę mając ogólny obraz przejechania zakrętu, a tu zaskoczenie – Talisman zacieśnia zakręt tak bardzo, że konieczna jest korekta zamierzonego toru jazdy, prostowanie kierownicy. Takie wrażenia masz jednak tylko na początku. Potem marzysz o każdym kolejnym łuku, bo szybko okazuje się, że możesz je pokonywać szybciej i szybciej, a wielka limuzyna radzi sobie z nimi z lekkością baletnicy, jakby zasady fizyki w ogóle się jej nie imały.

Zasada działania 4 Control właściwie jest prosta. W miarę skrętu przednich kół, tylne wychylają o określony stopień w kierunku przeciwnym do kół przednich. Jest to relatywnie niewielkie, kilkustopniowe wychylenie, ale wystarczające do tego, żeby diametralnie zmienić sposób prowadzenia tego wozu w stosunku do aut, które takiego rozwiązania nie mają, czyli większości poruszających się pod drogach.

Jest jednak w tej beczce miodu łyżka dziegciu. Francuska limuzyna z topowym benzynowym silnikiem dostępna jest wyłącznie z automatyczną skrzynią EDC. Jej praca mnie nie przekonuje. Narzekałem na nią już przy okazji testu Clio RS, ale tam nieco narowista charakterystyka była bardziej do przyjęcia niż w eleganckiej limuzynie. Brakuje jedwabiście delikatnych zmian przełożeń znanych ze skrzyń BMW, czy chociażby nowej siedmiobiegowej skrzyni oferowanej przez Hyundai’a. Szkoda, tym bardziej, że sama jednostka napędowa to dynamiczne 200-konne 1.6 z turbodoładowaniem. Silnik oszczędny i elastyczny, o ciekawym brzmieniu i co nie jest częste, a bardzo to lubię – wyraźnie świszczącym turbo. Ręczna skrzynia dostępna jest tylko w podstawowej odmianie Talismana. Ale nawet mimo tej niedogodności flagowe Renault zrobiło na mnie świetne wrażenie. Laguna zyskała godnego następcę.

Michał Karczewski, fot. autora, wrzesień 2016