Sądziłem że Renegade to kolejny papierowy SUV. Wygląda jak terenówka, ale do terenowej jazdy w ogolę się nie nadaje. Na szczęście w tym Jeepie pozostało bardzo wiele Jeepa.

Amerykańska marka to symbol auto terenowych. Tak jak na każde sportowe buty mówi się Adidasy, każdy odkurzacz to Elektrolux, tak jazdy terenowy woź to Jeep. Ale produkowanie jedynie wozów pokroju Wranglera byłoby w dzisiejszych czasach wyjątkowo słabe ekonomicznie. Dlatego nawet legendarny Jeep nie jest już tak ortodoksyjny w produkcji siermiężnych aut, które nadają się tylko do jazdy w terenie. Tym bardziej, ze należy obecnie do włoskiego koncernu, a tu liczy się stylistyka i rachunek ekonomiczny, a wiec popularność. Do testu Renegade przymierzałem się od dawna. Ale mając w głowie ten stereotypowy obraz Jeepa nie chciałem się rozczarować. Tym bardziej, że wiele wskazywało na to, że najmniejszy model słynnego producenta może być przebranym Fiatem. Odkąd włoski koncert połączył się z amerykańską marką, wielu obawiało się, że z terenówek niewiele pozostanie. To błąd. Renegade okazał się jednym z najbardziej terenowych SUVów na rynku.

Już po przejechaniu kilku pierwszych kilometrów wiedziałem, że nie jest to jedynie podwyższony kompakt o terenowym wyglądzie. Dość głośno pracujący turbodiesel, tradycyjna automatyczna skrzynia biegów (dodajmy, 9-biegowa), napęd na cztery koła, sporo trybów ustawienia tego napędu. Wiele terenowych detali – uchwyt przed pasażerem, logo wersji, obrotomierz „chlapnięty” czerwonym błotkiem. Najbardziej podoba mi się jednak wrażenie przestrzeni jakie udało się osiągnąć w tym kompaktowym aucie. Wysokie, niemal kwadratowe nadwozie – wierność tradycji, była ułatwieniem dla stylistów – i dosc nisko zamocowane fotele oraz tylna kanapa sprawiają, że nad głową jest bardzo dużo miejsca. Pomaga w tym także ascetyczna, niemal pionowa konsola środkowa oraz minimalistyczna tunel miedzy przednimi fotelami. Ma być prosto i rzeczowo.

Większość SUVów wybieranych jest wyłącznie z napędem na przednią oś. Jeśli już mają napęd na cztery koła, jest on sterowany w pełni elektroni9cznie. Kierowca nie ma pływu na wybór ustawień, o wszystkim decyduje komputer. Tu nie ma wprawdzie drugiego lewarka do zmiany napędów, ale jest dość rozbudowany system o nazwie Selec-Terrain. Do zmiany ustawień dłuży pokrętło w dolnej części kokpitu. Możesz wybierać spośród czterech rodzajów nawierzchni lub funkcji Auto. Jest też funkcja reduktora, zblokowanego napędu 4×4 i system kontroli zjazdu ze wzniesienia. Jest to wiec pośrednie rozwiązanie pomiędzy mechaniczną tradycją, a nowoczesną bezosobowością. Mnie podoba się takie rozwiązanie, podobnie jak koncepcja miejskiego Jeepa, w którym o wiele więcej terenówki niż sądziłem.

Michał Karczewski, fot. autora, listopad 2017